Ukraina znów przeżywa trudne chwile. Gdy w grudniu 2004 r., po wielkich społecznych protestach, prezydentem kraju został Wiktor Juszczenko, wydawało się, że oznacza to radykalny przełom, odejście od rządów oligarchów, więcej wolności, demokracji oraz prozachodni kurs w polityce.
Zwycięski wówczas i zjednoczony obóz „pomarańczowych” dzisiaj już nie istnieje. Socjaliści przeszli na stronę Janukowycza. Ambitna Julia Tymoszenko dawno opuściła drużynę Juszczenki. Stoi na czele własnego stronnictwa – Bloku Julii Tymoszenko, który formalnie wspiera prezydenta, ale faktycznie działa wyłącznie na rzecz swojej liderki. Tymoszenko nie ukrywa, że jej głównym celem są przyszłe wybory prezydenckie. Prezydencką formację polityczną Naszą Ukrainę osłabiają kolejne rozłamy.
„Pomarańczowi” skompromitowali się w oczach znacznej części swego elektoratu. Z pewnością Ukraina jest dzisiaj krajem bardziej wolnym i demokratycznym, niż była w czasach prezydenta Leonida Kuczmy. Nie udało się jednak ożywić gospodarki oraz wyplenić wszystkich mafijnych układów z życia gospodarczego. W tym kontekście rosną szanse premiera Wiktora Janukowycza i jego Partii Regionów, która występuje pod niebieskimi barwami. To jej zwolennicy dominują obecnie na wiecach w Kijowie, wspierani przez komunistyczne bojówki, najbardziej zagorzałych przeciwników „pomarańczowych”.
Kryzys polityczny, jeśli nie będzie rozwiązany pokojowymi metodami, może mieć dla Ukrainy fatalne skutki, aż do rozpadu włącznie. Juszczenkę ciągle wspiera armia oraz siły bezpieczeństwa, ale to za mało, aby rządzić skutecznie. Jeżeli w maju dojdzie do przedterminowych wyborów, prezydencki obóz przegra je z kretesem. Prawdopodobnie wygra Janukowycz, coraz mocniej wspierany przez Rosję, wzrośnie także siła Tymoszenko. To, niestety, nie zapowiada spokoju u sąsiadów.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
W świecie - komentuje Andrzej Grajewski