Przemówienie Putina na konferencji w Monachium nie było przełomem. Zawiera bowiem tezy, które od połowy lat 90. stale były głoszone przez rosyjską dyplomację oraz zapisane zostały w rosyjskiej doktrynie obronnej.
Nowością było to, że prezydent Rosji tak zdecydowanie wyraził swoje myśli przed elitą świata zachodniego. Myślę jednak, że to nie zebrani w Monachium politycy, ale społeczeństwo rosyjskie było głównym adresatem tego wystąpienia. Jeśli czyta się komentarze rosyjskich mediów, dominuje w nich zachwyt, że Prezydent tak stanowczo umiał bronić rosyjskich interesów.
Przywódcom Europy Putin powiedział zaś głośno, to co od lat powtarza im w czasie prywatnych konferencji. – Czy nie widzicie, jak amerykański moloch wypiera nas, ale i was, ze wszystkich strategicznych punktów świata. To oni mają wszędzie swoje bazy wojskowe, kupują naszych najlepszych naukowców, nie mówiąc już o amerykańskim imperializmie kulturalnym.
W Monachium zachodni przywódcy sarkali, a nawet oburzali się, na „zimnowojenne tony” w przemówieniu Putina. Czy podobnie reagowali, gdy sączył im takie poglądy od lat? Zachwyt niektórych polityków Unii Europejskiej dla gazociągu na dnie Bałtyku świadczy o tym, że argumenty Putina nie zawsze trafiają w próżnię. Przemówienie Putina było więc kolejną próbą kuszenia europejskich polityków.
Bazuje na antyamerykańskich uprzedzeniach, czasem zresztą uzasadnionych, wielu europejskich elit. Próbuje wbić klin w przestrzeń zachodniej demokracji, której nieodłącznymi częściami jest zarówno Europa, jak i USA.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
W świecie - komentarz Andrzeja Grajewskiego