USA. Abby Johnson, była pracownica kliniki aborcyjnej Planned Parenthood, wraz z mężem i córką zamierza wstąpić do Kościoła katolickiego. – Kiedy dowiedziałam się więcej o wierze i Eucharystii, odkryłam, że to jest właśnie to, czego nam tak bardzo brakowało przez całe życie – wyznaje Johnson.
Kobieta odeszła z Planned Parenthood po 8 latach pracy jako dyrektor kliniki aborcyjnej w Teksasie. Decyzję taką podjęła po tym, jak przypadkowo pomagała w badaniu USG podczas aborcji. Doświadczenia te opisuje w niedawno wydanej książce, zatytułowanej „UnPlanned”.
– Byłam pewna, że płód nie czuje bólu. Miałam tego pewność, nauczona, tak jak wiele innych kobiet, przez Planned Parenthood – opowiada Johnson. – Kolejny ruch dziecka był nagłym szarpnięciem, ono zaczęło kopać, zupełnie tak, jakby chciało uciec od narzędzia abortera. Zaczęło się intensywnie poruszać i obracać.
Doktor polecił pielęgniarce, by włączyła ssanie. Miałam ogromną potrzebę, żeby krzyknąć „stop!” – wyznaje Johnson. Roztrzęsiona kobieta wróciła do domu, a za kilka dni dołączyła do modlących się przed kliniką grup pro life.
– To może być punkt zwrotny, który zapoczątkuje koniec aborcji w USA – tak szef Kampanii 40 Dni dla Życia, David Bereit, skomentował opublikowanie książki „UnPlanned” autorstwa Abby Johnson. Sama Johnson dwukrotnie poddała się aborcji – w 2000 i 2003 roku. – Sama dźwigałam ten ciężar. Pamiętam to uczucie, jakby był to ostateczny upadek – opowiada.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Fakty i opinie - mj/Fronda