Berlin. Założenia wystawy poświęconej wysiedleniom Niemców przedstawił na międzynarodowej konferencji prof. Manfred Kittel, dyrektor Fundacji „Ucieczka, wypędzenie, pojednanie”, odpowiedzialnej za przygotowanie ekspozycji.
Według wstępnych założeń, problem ucieczki i wypędzenia milionów Niemców w trakcie II wojny światowej ma zostać ukazany z „europejskiej perspektywy”. W tym kontekście była mowa o przesiedleniach ludności tureckiej i greckiej w wyniku traktatu z Lozanny w 1923 roku, deportacjach Polaków przez III Rzeszę od 1939 roku, deportacjach Finów z Karelii, a także wydarzeniach na terenie byłej Jugosławii w latach 90. Nie wydaje się, aby taka narracja mogła jednak wyjaśnić związek pomiędzy przymusowymi wysiedleniami ludności niemieckiej a jej odpowiedzialnością za zbrodnie III Rzeszy.
Tłumaczenie, że w XX wieku politykę masowych deportacji i wysiedleń prowadziło wiele narodów, w gruncie rzeczy prowadzi do relatywizacji historii. W takim ujęciu giną wszystkie potworności, jakich dopuścili się w czasie wojny Niemcy, także ci, którzy później musieli opuścić swe strony rodzinne. Wyeksponowany zostaje wyłącznie finalny wymiar tej tragedii, ale bez wyraźnego wskazania jej przyczyn.
Jak bardzo niektórzy Niemcy nadal nie potrafią okiełznać złych emocji, świadczy kolejna wypowiedź Eriki Steinbach, głównego patrona upamiętniania przymusowych przesiedleń. W niemieckiej telewizji publicznej ARD Steinbach, miała czelność podważać życiowy dorobek prof. Władysława Bartoszewskiego i wypominać mu „zły charakter”.
Działo się to w czasie, kiedy profesor promował swą książkę wspomnieniową o KL Auschwitz. Związek Wypędzonych stoi murem za swoją szefową, a ona jest mentorem naukowców przygotowujących wystawę. Trudno się spodziewać, aby z tego mariażu mógł powstać dobry projekt wystawy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Fakty i opinie - Andrzej Grajewski