Warszawa. Inauguracja prezydentury Bronisława Komorowskiego, a szczególnie jego wystąpienie przed Zgromadzeniem Narodowym, jest oceniana z różnych perspektyw: od wizji Polski, przez stosunek do problemów gospodarczych, po priorytety polityki zagranicznej. Warto spojrzeć na nową prezydenturę także z perspektywy stosunku do wiary i Kościoła.
W przemówieniu inauguracyjnym prezydent Bronisław Komorowski ani słowem nie odniósł się do wiary i Kościoła katolickiego. Wśród licznych problemów, jakie poruszał, nie znalazł miejsca dla przedstawienia swojej wizji miejsca Kościoła w państwie. W jednym zdaniu wspomniał wprawdzie osobę Jana Pawła II, ale w kontekście jego wizyty w polskim parlamencie i wezwania do troski o „sprawy nadrzędne”. Jest tradycją, że każdy polski prezydent po 1989 r. odwiedza papieża w Rzymie. Komorowski od momentu zwycięstwa nawet słowem o tym nie wspomniał. Nie sposób nie prognozować przebiegu tej prezydentury bez odniesienia do wywołanego przez Komorowskiego sporu o krzyż spod Pałacu Prezydenckiego.
Z drugiej strony nie wolno jednak przeoczyć oczywistych faktów, że przysięgę prezydencką Komorowski zakończył słowami: „Tak mi dopomóż Bóg”, a Msza święta w warszawskiej archikatedrze była jednym z centralnych momentów dnia inauguracji prezydentury.
Stosunek Komorowskiego do wiary i Kościoła wywołuje skrajne opinie. Dla jednych nowy prezydent to wręcz wzorowy katolik, z kolei inni odmawiają mu prawa do przystępowania do Komunii św. i oskarżają o walkę z krzyżem. Czego więc katolicy mogą spodziewać się po tej prezydenturze? Jeśli prześledzimy życiorys Komorowskiego, to rzeczywiście jego bliskie związki z Kościołem katolickim nie budzą żadnych wątpliwości. Wychowany w katolickiej rodzinie, wieloletni nauczyciel w niższym seminarium duchownym, praktykujący katolik, jeden z autorów obecnie obowiązującej ustawy chroniącej życie, związany z Przymierzem Rodzin i Klubem Inteligencji Katolickiej. Także w działalności politycznej Komorowski zawsze deklarował się jako człowiek wierzący. To wszystko sprawia, że nie można kwestionować jego katolicyzmu.
Ale jednocześnie nauczanie Kościoła nie jest dla niego inspiracją do wprowadzania konkretnych rozwiązań w życie publiczne, czemu dał dowód w przemówieniu inauguracyjnym. W jednym z wywiadów przed wyborami Komorowski deklarował wprost: „traktuję swoje zaangażowanie religijne jako moją osobistą sprawę”. Problem polega na tym, że zgodnie z nauczaniem Kościoła polityk katolik ma obowiązek być wierny wierze i moralności katolickiej także w działalności politycznej, na przykład przy podejmowaniu decyzji wobec konkretnych rozwiązań prawnych. Tymczasem Komorowski przed wyborami jasno zdeklarował się jako zwolennik metody in vitro, której Kościół zabrania. To sprawia, że niektóre środowiska kwestionują „wzorcowy katolicyzm” nowej głowy państwa.
W czasie swej prezydentury Komorowski będzie utrzymywał normalne relacje z Kościołem, bliska znajomość z niektórymi biskupami każe przypuszczać, że będą to relacje nawet bardzo dobre. Można mieć jednak obawy, czy odrzuci ustawy zawierające rozwiązania sprzeczne z nauczaniem Kościoła. Czy jego „osobista” wiara przełoży się na nasze życie publiczne. Miejmy nadzieję, że tak, choć początki nie wróżą najlepiej.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Fakty i opinie - Bogumil Łoziński