Warszawa. Jarosław Kaczyński podjął kilka ważnych decyzji kadrowych. Na czele parlamentarnej komisji ds. wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej stanął Antoni Macierewicz, który zaraz na wstępie uznał, że pod Smoleńskiem miała miejsce zbrodnia.
Wprawdzie prezes PiS tonował tę wypowiedź, mówiąc, że nie chodzi o zbrodnię w sensie prawnym, ale w ujęciu potocznym, ale nie zmienia to faktu, że mamy do czynienia z niebezpieczną grą słowem, które ma przecież swój emocjonalny kontekst i logiczną konsekwencję. Skoro jest zbrodnia, należy szukać zbrodniarza i odpowiednio go ukarać. Sądzę, że postawienie na czele komisji posła Macierewicza było odpowiedzią na skandaliczne zachowanie i słowne prowokacje Janusza Palikota.
Tą decyzją Jarosław Kaczyński uratował mu zresztą polityczny byt, gdyż poseł z Lublina znów jest Platformie potrzebny, aby ruszyć do akcji, gdy głos zabierze Macierewicz. Tak skrajności w naszej polityce będą się napędzać, tworząc spiralę coraz mocniejszych słów, oskarżeń oraz insynuacji. W tych warunkach w obu największych partiach coraz mniej miejsca pozostaje dla polityków stawiających na umiar, rozsądek i logiczne argumenty.
Ekipa, która z sukcesem zorganizowała kampanię prezydencką Jarosława Kaczyńskiego, została zastąpiona w partii i mediach politykami ze starego zaciągu PC, Markiem Kuchcińskim, Mariuszem Błaszczakiem, Joachimem Brudzińskim i innymi, których głównym atutem ma być odporność na ciosy. Z pewnością wkrótce nam ich z obu stron nie zabraknie, co cieszyć może jedynie polityków Platformy. W atmosferze konfliktu i rosnących podziałów nikt nie będzie pytał o styl rządzenia i rozliczał z obietnic wyborczych.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Fakty i opinie - ag