Nie chciałbym być na miejscu członków Platformy Obywatelskiej, którzy muszą zagłosować, kto ma być ich kandydatem w wyborach prezydenckich.
Debata polityków ubiegających się o tę nominację niewiele pomogła im w podjęciu decyzji, natomiast jak w soczewce ukazała sposób rządzenia PO: minimum treści, maksimum PR-u. Wybór między dwoma kandydatami Bronisławem Komorowskim a Radosławem Sikorskim przypomina bowiem decyzję, czy napić się coca-coli czy pepsi-coli.
Niby są inni, ale tak naprawdę różni ich tylko etykietka – wygląd i prawie niedostrzegalnie smak. Takie też wnioski płyną po godzinnej debacie, w której kandydaci odpowiadali na pytania. Znamienne były ich reakcje na pytania o sprawy światopoglądowe. Obaj byli tu zgodni.
Deklarują utrzymanie obecnego stanu: ustawy chroniącej życie w obecnym kształcie, zakazu kary śmierci czy eutanazji, a jednocześnie są za wprowadzeniem ustawy bioetycznej w wersji posłanki Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, która przewiduje prawne usankcjonowanie in vitro.
Obaj kandydaci deklarują się jako katolicy, a jednocześnie publicznie opowiadają się za rozwiązaniem sprzecznym z nauczaniem Kościoła. Co więcej, nie widzą w ogóle potrzeby świadectwa o swojej wierze w życiu publicznym, nie mówiąc o wprowadzaniu rozwiązań wynikających z nauczania Kościoła do rozwiązań prawnych.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Fakty i opinie - Bogumil Łoziński (komentarz)