Skromny „Dodatek bioetyczny”, opublikowany wspólnie przez siedem katolickich redakcji, wyraźnie zirytował „Gazetę Wyborczą”, która kilkakrotnie z oburzeniem pisała o kampanii mediów katolickich.
Obrońcy postępu zdecydowanie wystąpili przeciwko propagowaniu zacofanych katolickich poglądów. „Smutna lektura” – konstatuje Sławomir Zagórski (GW, 10.12. 2009) i ubolewa, że hierarchowie i lekarz katolik ośmielają się powoływać na współczesną wiedzę medyczną. Należy oddać głos „prawdziwym ekspertom”. Chodzi pewnie o takich, których umysły nie zostały zmącone religią.
Warto przypomnieć, że Jacques Testart, francuski biolog, twórca pierwszego we Francji dziecka z probówki, tuż po swoim udanym eksperymencie wycofał się z tego typu działalności, uznając, że to prosta droga do selekcji genetycznej. Jest ateistą. Jego zastrzeżenia do manipulacji genetycznych i techniki zapłodnienia in vitro nie wynikają z nauczania Kościoła, lecz z racjonalnych obserwacji i wiedzy naukowej. Zagórski martwi się tym, że „Tygodnik Powszechny” przyłączył się do tej wstrętnej kampanii i śpiewa – jak sugeruje autor – w nie swoim chórze.
Piotr Pacewicz w tekście „Dziurka w prezerwatywie, czyli katolickie in vitro” (GW 12.12.09) wybrał drogę natrząsania się z katolickiej etyki. A że pióro ma dobre, więc rzeczywiście katolicy wyglądają na oszołomów, którzy zamierzają wtrącać lekarzy do więzień i kanonizować zarodki. Czołowy publicysta gazety szczycącej się tolerancją i zdolnością do rozmowy nie uznaje nas, katolików, za partnerów rozmowy. Nam można wymachiwać przed oczami dziurawą prezerwatywą i wołać „ha, ha, ha”.
Głos na łamach „Gazety” (18.12.09) zabrała także Halina Bortnowska, która, jak sama zaznacza, nie rozważa problemu w duchu „posłuszeństwa Kościołowi”. Jednomyślność katolickich mediów nazywa „pozorną, niedojrzałą i narzucaną”. Dziwię się temu, że publicystka-katoliczka dziwi się innym katolikom, którzy rozważają swoje sprawy w świetle nauki Kościoła. Widać dojrzałość katolicka ma polegać na kontestowaniu głosu Kościoła i dochodzeniu do wielu różnych wniosków. „Oczekuję wyraźnego oddzielenia naukowej wizji (…) od ocen, co dany uczony uznaje za »godziwe«”, stwierdza autorka. Dość przerażający postulat. Czy naprawdę mamy zgodzić się z tym, by wyrzucić etykę z przestrzeni publicznej, z nauki, z polityki?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Jaklewicz