Słabości zwykliśmy wytykać palcami. Zwłaszcza, gdy odkrywamy je u osób postawionych na świeczniku.
Ten jest marnym organizatorem, ten się na swojej pracy nie zna, ten jest leniwy, a tamten przemądrzały. A gdy na jaw wychodzą jakieś poważniejsze grzechy, wielu zachowuje się tak, jak gdyby powodem, dla które-go piastuje się stanowiska, były nie kompetencje, ale prawość charakteru.
Dlatego słowa odchodzącego ze swojej funkcji abp. Alfonsa Nossola, skierowane do nowego ordynariusza diecezji opolskiej bp. Andrzeja Czai, zrobiły na mnie tak wielkie wrażenie: „Wiedz, że choć jesteśmy słabi, preferowanym lądowiskiem Ducha Świętego były i zawsze już będą nasze słabości. Zaufaj mu zatem mocno i krocz za Nim radośnie”.
Daleki jestem od nawoływania, by robić miejsce Duchowi Świętemu przez hołdowanie bylejakości. Nie jestem też pewien, czy zbyt wielkie słabości nie stanowią jednak przeszkody dla Jego działania. Skandale, jakimi bywa targany Kościół w świecie, po ludzku rzecz biorąc, mocno go osłabiły. Ale jest w tym spojrzeniu na ludzkie ułomności coś pięknego, wobec czego nie sposób przejść obojętnie.
Przypominam sobie negatywnych bohaterów niektórych głośnych w ostatnich latach spraw. Każdy z nich, oprócz grzechów, miał także powody do chwały. Czy było ich szczególnie dużo? Czy ich czasem nietuzinkowe pomysły miały źródło w świadomości, że są tylko niegodnymi sługami Bożej łaski? Nie wiem i pewnie nie dowiem się nigdy. Tak tylko głośno myślę.
Czytaj codzienne komentarze w portalu wiara.pl
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Macura, redaktor naczelny wiara.pl