Gospodarka. Doprawdy trudno się zorientować, jakie rząd ma zamiary w sprawie podatków.
Czasami słyszy się, że nie ma zamiaru ich zmieniać, chwilę później, że choć nie chce, będzie musiał to zrobić. Tradycyjnie wysyłane są czujki (poseł Niesiołowski), prasa posiłkuje się danymi, których nikt nie potwierdza (skądś się jednak brać muszą), pojawiają się niedomówienia (np. dywagacje, co jest podatkiem, a co nie) i podawane terminy wyjaśnienia sytuacji, których Ministerstwo Finansów nie dotrzymuje. W końcu sondowany jest prezydent (podobno zapowiedział, że podwyżki podatków nie podpisze).
Po kilku tygodniach rząd chyba zrezygnował z podwyżki podatków. Dla rządu, który do władzy doszedł pod sztandarami zmniejszenia obciążeń fiskalnych Polaków, podniesienie podatków mogłoby być ciosem. PiS oczywiście Platformę rozjechałby z największą rozkoszą. W końcu gra nie jest warta świeczki, skoro ostatecznie prezydent i tak wszystko by zawetował.
Podatków może nie będziemy mieli wyższych, ale problem pozostaje. Wydajemy więcej, niż przewidziano, budżet zarobił mniej, niż przewidziano. Czym zakleić dziurę? Jesteśmy w przeddzień nowelizacji budżetu. Ciekaw jestem, jaką księgowość zastosuje minister Rostowski, by domknąć to, czego według wielu, także jego podwładnych, domknąć się po prostu nie da.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz Rożek