Prawo. Od 13 czerwca obowiązuje nowelizacja kodeksu rodzinnego i opiekuńczego, odnosząca się między innymi do problemów powstałych na skutek działalności klinik in vitro i banków spermy.
Nowe prawo reguluje kwestię macierzyństwa w sytuacji, gdy kobieta, która dziecko urodziła, i kobieta, z której jaja to dziecko się poczęło, to dwie różne osoby. Kodeks uznaje macierzyństwo tej z nich, która dziecko urodziła, ale daje jej możliwość zaprzeczenia swego macierzyństwa w ciągu 6 miesięcy od sporządzenia aktu urodzenia dziecka.
Takie rozwiązanie wprowadza większe ryzyko dla osób chcących wynająć „żywy inkubator”. Jeśli pomiędzy dawczynią jaja a matką-surogatką pojawi się spór o dziecko (co w praktyce miało już miejsce), sąd stanie po stronie tej, która dziecko urodziła. Zapis ten nie zablokuje w sensie prawnym możliwości „wynajmowania brzucha”. By tak się stało, konieczne byłoby wprowadzenie kary za takie czyny.
Przez całe wieki problem z ustaleniem macierzyństwa nie istniał. Każdego prawnika uczono łacińskiej zasady: „mater semper certa est” (matka zawsze jest pewna, w domyśle: znana). Nowe możliwości technologiczne sprawiły, że reguła ta przestała być już oczywista. Nowe prawo wprowadza możliwość uznania ojcostwa dziecka narodzonego, a także odwołania uznania dziecka, jeśli badanie DNA dowiedzie, że mężczyzna nie jest biologicznym ojcem dziecka.
Nowelizacja wprowadza jednocześnie zapis, mówiący, że mąż kobiety, który wyraził zgodę, by jego żona poddała się zapłodnieniu nasieniem innego mężczyzny, nie może potem zaprzeczać ojcostwu. Ponadto prawodawca ułatwia rodzicom egzekwowanie prawa do kontaktu z dzieckiem od rozwiedzionego współmałżonka, który to złośliwie utrudnia.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
jd