Gospodarka. Po długich negocjacjach niemiecki rząd sprzedał Opla, europejską część amerykańskiego koncernu General Motors.
Firmę kupiło konsorcjum składające się z kanadyjskiego producenta części samochodowych Magna i rosyjskiego banku Sbierbank. Inwestor od razu poprosił Berlin o pomoc w utrzymaniu zakładów (w Niemczech w Oplu pracuje 25 tys. osób) i otrzymał ją. Pierwsza rata wyniosła 1,5 mld euro.
Co przejęcie Opla przez rosyjsko-kanadyjskie konsorcjum oznacza dla Polski, a konkretnie dla zakładu w Gliwicach? Polski rząd w przeciwieństwie do rządów innych krajów europejskich, w których znajdują się montownie Opla, nie uczestniczył w rozmowach na temat przejęcia. Nie lobbował za tym, żeby gliwicki zakład pracował dalej. Na sprawę może mieć wpływ także to, że stosunki pomiędzy Polską a Rosją nie są wzorowe. A rosyjskie firmy – także prywatne – często były narzędziem do uprawiania przez Kreml polityki.
Na Opla – „Gość” także o tym pisał – wielką ochotę miał włoski Fiat. General Motors, właściciel Opla, stawiał jednak zbyt wygórowane żądania. To, co Fiatowi nie udało się z Oplem, wyszło z Chryslerem. Amerykański sąd zgodził się na kontrolowaną upadłość spółki. Bardzo zależało na tym Białemu Domowi. Informacje o tym, że przejęcie Chryslera przez Fiata nie miało nic wspólnego z wolnym rynkiem, nie są wcale przesadzone. To nie rynek dyktował tutaj warunki, tylko Biały Dom.
Szef Fiata Sergio Marchionne chce na kryzysie zbudować drugi, największy na świecie koncern motoryzacyjny. Bez Opla mu się to nie uda, dlatego coraz częściej do prasy przedostają się informacje o tym, że Włosi chcą kupić grupę Peugeot-Citroën oraz szwedzkiego Saaba. W kwestii tego ostatniego sprawy wyjaśnią się 20 sierpnia br., kiedy sąd w Sztokholmie podejmie decyzję, co dalej z Saabem
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz Rożek