Praga. 7 maja Unia Europejska i sześć państw postsowieckich – Armenia, Azerbejdżan, Białoruś, Gruzja, Mołdawia i Ukraina – powołały Partnerstwo Wschodnie.
W ramach tego programu kraje te mogę liczyć na 600 mln euro dotacji z unijnego budżetu na programy rozwoju gospodarczego, rozszerzenia stref wolnego handlu oraz inicjatywy obywatelskie. Jednym z ważniejszych celów programu jest także rozluźnienie reżimu wizowego w relacjach Unii z tymi krajami. Program powstał z inicjatywy Polski i Szwecji i miał stworzyć perspektywy integracji europejskiej dla byłych republik ZSRR.
Nie zyskał jednak szerokiego poparcia wśród wszystkich krajów Unii. To także spowodowało, że w Pradze nie byli obecni m.in. przywódcy Francji, Włoch, Hiszpanii oraz Wielkiej Brytanii. Kraje te zainteresowane są bowiem przede wszystkim rozwojem Unii w kierunku państw basenu Morza Śródziemnego, a do Partnerstwa Wschodniego chciałyby zaprosić także Rosję. Z kolei Moskwa krytykuje tę instytucję, jako próbę wkroczenia na obszar jej strefy wpływów.
Największe kraje unijne reprezentowała w Pradze jedynie kanclerz Angela Merkel, choć ona także sceptycznie odnosi się do budowania relacji ze Wschodem z pominięciem Rosji. Przy tych oporach sformalizowanie Partnerstwa Wschodniego, nawet w okrojonym kształcie, należy uznać za sukces naszej dyplomacji. W tej sprawie konsekwentnie działały kolejne polskie rządy. Unia chce, aby pomoc gospodarcza i zbliżenie z krajami objętymi Partnerstwem sprzyjało umocnieniu tam demokracji oraz przestrzegania praw człowieka.
Ma to szczególnie znaczenie na Białorusi, gdzie opozycja krytykowała decyzję Brukseli o zaproszeniu przedstawicieli prezydenta Łukaszenki na rozmowy do Pragi. Armenię, Azerbejdżan, Gruzję i Ukrainę reprezentowali na szczycie prezydenci, Białoruś i Mołdawia, których prezydenci nie byli mile widziani, przysłały do Pragi wicepremierów.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ag