IPN. Zamieszanie wokół książki młodego historyka Pawła Zyzaka na temat Lecha Wałęsy zostało wykorzystane przez postkomunistów oraz część środowisk Platformy Obywatelskiej do bezpardonowego ataku na IPN, a zwłaszcza na osobę jego prezesa Janusza Kurtyki.
Jak wielokrotnie podkreślano, Instytut z książką Zyzaka nie ma nic wspólnego. Fakt, że jej autor został nie-dawno czasowo zatrudniony w IPN, nie miał żadnego wpływu na jej przygotowanie. Książka wzbudziła wiele zastrzeżeń co do warsztatu oraz przyjętej metodologii. Krytycznie ocenił ją prezes Kurtyka. Zdecydowana większość jej krytyków jednak w ogóle jej nie czytała i koncentruje się na kilku wyrwanych z kontekstu zdaniach.
Jest skandalem, że dorobek IPN składający się z kilkuset książek, często mających fundamentalne znaczenie dla badań nad najnowszą historią Polski, ocenia się na podstawie pracy, której Instytut nie wydał. Jest skandalem, że rozpętana została medialna histeria wokół osoby młodego naukowca oraz jego promotora, nawet jeżeli w pracy popełnione zostały poważne błędy. Każdego roku w Polsce powstają tysiące prac magisterskich pisanych na kolanie, bez żadnej wiedzy i pasji badawczej, często sklecone z kawałków ściągniętych z Internetu. To jakoś nikogo specjalnie nie obchodzi.
Jako uczestniczący w wyborze prezesa IPN muszę powiedzieć, że twierdzenie, jakoby Janusz Kurtyka swój urząd zawdzięczał wsparciu PiS, jest zwykłym kłamstwem. W trakcie wyborów Jarosław Kaczyński miał innego faworyta, który w tajnym głosowaniu w kolegium przegrał. Trzeba było później prezesa Kaczyńskiego długo przekonywać, aby ostatecznie klub PiS poparł kandydaturę Kurtyki w Sejmie i Senacie. Kandyda-tura Janusza Kurtyki wyłoniona została wewnątrz Instytutu, bez żadnych politycznych nacisków. Z perspektywy lat, choć wówczas na niego nie głosowałem, muszę powiedzieć, że był to dobry wybór.
Kurtyka zdynamizował pracę Instytutu, wykonał ogromną pracę w dziedzinie porządkowania archiwów oraz rozwoju programów edukacyjnych. Lojalnie współpracował z władzą państwową, nie unikał decyzji trudnych. Mam nadzieję, że premier Tusk nie posłucha doradców, którzy sugerują mu grzebanie w ustawie o IPN. Niezawisłości IPN nie da się odgórnie zadekretować. Umocowana jest ona w obecnej ustawie, stanowiącej, że klasa polityczna ma jedynie ograniczone możliwości wpływania na wybór prezesa Instytutu. I tak powinno pozostać.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Grajewski