Zapięcie pasów bezpieczeństwa w samochodzie uratowało życie niejednemu uczestnikowi wypadku. To prawda.
Co byśmy jednak pomyśleli, gdyby ktoś wmawiał nam, że to jedyna skuteczna metoda ochrony życia kierowcy, a lepsze drogi, strefy kontrolowanego zgniotu w pojazdach, ograniczenie prędkości czy trzeźwość kierowcy nie mają już znaczenia?
Takie skojarzenie przychodzi mi do głowy, gdy słyszę kolejną krytykę papieskiej wypowiedzi o konieczności wprowadzenia do walki z AIDS innych metod niż tylko rozdawanie prezerwatyw. Nie od dzisiaj zarzuca się Kościołowi, że sprzeciwiając się używaniu tego antykoncepcyjnego środka, jest winny całemu nieszczęściu rozprzestrzeniania się wirusa HIV wśród mieszkańców Afryki. Prawda jest inna.
Stosowanie prezerwatywy zmniejsza szansę zakażenia, ale go nie eliminuje. Wierność jednemu partnerowi to metoda znacznie skuteczniejsza i kosztująca nieporównanie mniej. Tyle że sprzeczna z lansowaną swobodą obyczajów. No i nie dająca zysków producentom prezerwatyw oraz leków powstrzymujących rozwój HIV.
Uznanie, że w prewencji przed HIV sama prezerwatywa to za mało, byłoby bolesną porażką dla trwającej od kilkudziesięciu lat obyczajowej rewolucji. Promowana pod płaszczykiem ochrony zdrowia antykoncepcja stała się swoistym symbolem niemającej zahamowań nowej moralności.
Czytaj codzienne komentarze w portalu wiara.pl
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Macura, redaktor naczelny portalu wiara.pl