O sporach polsko niemieckich wokół rady Fundacji „Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie” z dr. Markiem Cichockim rozmawia Andrzej Grajewski
Andrzej Grajewski: Czy rezygnacja Eriki Steinbach z udziału w pracach rady Fundacji „Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie” to nasz sukces?
Marek Cichocki: Jeżeli naszym celem było doprowadzenie za wszelką cenę do przynajmniej czasowego zablokowania wejścia pani Steinbach do władz fundacji, można tak to nazwać. Jednak w mojej ocenie, koszty tego sukcesu w żaden sposób nie równoważą jego korzyści.
Jakie to koszty?
– Doprowadziliśmy do tego, że pani Steinbach stała się bohaterem, przynajmniej dla części niemieckich mediów i części tamtejszych elit politycznych i intelektualnych. Jej czasowa rezygnacja z objęcia stanowiska we władzach fundacji została uznana za czyn heroiczny i godny szacunku. Praktycznie w ten sposób zamknęliśmy sobie drogę do jakiegokolwiek krytycznego wpływania na treść projektu „Widoczny znak”. Jeśli w przyszłości będziemy chcieli zgłaszać nasze uwagi, to podejrzewam, że będą odrzucane z przywołaniem argumentu, że przecież już dokonano istotnego kroku w stronę polską. Zresztą po wyborach do Bundestagu, które odbędą się jesienią br., może się okazać, że w 2010 r. kwestia uczestnictwa pani Steinbach w tym projekcie może wrócić.
Jakie były jednak realne możliwości naszego działania, skoro nawet sugestia, aby Steinbach trzymać z daleka od władz fundacji, wywołała burzę?
– Wydaje mi się, że zupełnie niepotrzebnie skoncentrowano się na jej osobie, a nie na projekcie.
Na projekt tym bardziej nie mieliśmy wpływu.
– Nie do końca tak było. W Berlinie wciąż niezrealizowany jest projekt, który dla Polski jest znacznie ważniejszy, a mianowicie „Topografia terroru”. Można było wytłumaczyć naszym niemieckim partnerom, że lepiej będzie dla relacji polsko-niemieckich, jeśli to właśnie „Topografia terroru” stanie się polem wspólnego, polsko-niemieckiego zaangażowania w kulturę pamięci. Gdyby to się udało, a było to możliwe, dzisiaj znajdowalibyśmy się w innym miejscu i nie byłoby tych napięć.
Co obecnie można zrobić?
– Jeżeli chodzi o „Widoczny znak”, moim zdaniem nic już nie da się zrobić. Lepiej będzie jeśli tę sprawę pozostawimy swojemu biegowi i zajmiemy się własnymi projektami, jak chociażby stworzeniem Muzeum II Wojny Światowej.
Dr Marek Cichocki jest politologiem, specjalistą ds. niemieckich
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Grajewski