Europa. W Brukseli zakończył się unijny szczyt antykryzysowy.
Na początku lutego br. prezydent Francji Nicolas Sarkozy zapowiedział, że przekaże po 3 mld euro dwóm koncernom samochodowym Peugeot i Renault. Ponadto zażądał, by zamknęły one swoje fabryki za granicą. To głównie uderzyłoby w Czechy. W Unii zaczęto się zastanawiać, czy kraje bogate nie będą walczyć z kryzysem kosztem tych biedniejszych. Tusk reprezentował tych, którzy na powrocie protekcjonizmu straciliby najwięcej. Pomysł Francuzów (poparty przez Włochów) upadł.
Tak samo jak koncepcja groźnych dla Polski euroobligacji. Unia nie zgodziła się na zmianę warunków wstępowania nowych krajów do strefy euro (więcej piszemy o tym na s. 45–47). Nie przeszedł też projekt Węgrów stworzenia planu ratunkowego dla krajów Europy Środkowej i Wschodniej. Unia miała na to przeznaczyć nawet 190 mld euro. Przeciwko temu rozwiązaniu głosowała także Polska. – Jesteśmy za pomocą dla poszczególnych krajów, a nie regionów – mówił w Brukseli minister finansów Jacek Rostowski. – W naszym regionie są kraje takie jak Polska, Czechy, czy Słowacja, które pomocy nie potrzebują. Z drugiej strony są kraje Europy Zachodniej, jak Irlandia, czy Grecja, które jej potrzebują – dodał.
Donald Tusk z wyników szczytu był zadowolony. Co z opozycją? – Nie uzyskaliśmy w gruncie rzeczy nic – to opinia Jarosława Kaczyńskiego. – To, że wszyscy się zarzekali, że nie będzie protekcjonizmu, było do przewidzenia. Można oczywiście jechać na jakąś konferencję, gdzie będzie powiedziane, że po czwartku jest piątek, i ogłosić, że to jest sukces – dodał. – Premier ogłasza, że odniósł w Brukseli sukces – to słowa szefa klubu lewicy Wojciecha Olejniczaka. – Tylko czy sukcesem jest to, że w dobie kryzysu Unia postanowiła nikomu nie pomagać? – pytał. Tomasz Rożek
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz Rożek