Rutshuru. Na wschodnich pograniczach Demokratycznej Republiki Konga w prowincji Nord Kivu nadal trwają walki między wojskami rządowymi a rebelianckim ugrupowaniem Laurenta Nkundy.
W ciągu jednego zaledwie tygodnia 1,6 mln osób zostało zmuszonych do opuszczenia swych domów i koczuje teraz w rejonie pogranicza Konga z Rwandą. Sytuacja uchodźców jest dramatyczna. Tylko niektórzy mogą liczyć na pomoc rodziny. Pierwszy konwój humanitarny ONZ dotarł na miejsce walk 4 listopada. Transportu nie udało się jednak przekazać potrzebującym, gdyż wszystkie obozy uchodźców w regionie Nord Kivu zostały zrównane z ziemią. Również miejscowa Caritas, choć wciąż uruchamia nowe programy pomocy i korzysta ze wsparcia udzielanego przez katolików z zagranicy, może pomóc tylko nielicznym.
Strefa walk objęła parafię w Rutshuru, gdzie pracują polscy pallotyni i pallotynki. Rejon Rutshuru znalazł się w rękach rebeliantów gen. Nkundy, nacierających na Gomę. Na ich drodze stanęły jednak siły ONZ. Na czas zawieszenia broni dowódca rebeliantów zgodził się na utworzenie korytarza pomocy humanitarnej z Rutshuru do Gomy. W czasie walk pod kulami znalazła się także placówka sióstr pallotynek. Oprócz nich do Gomy ewakuowano polskie siostry ze Zgromadzenia Sióstr od Aniołów, które od czasu rebelii mieszkają w Rutshuru. Natomiast ks. Jerzy Kotwa, pallotyn, zdecydował się na pozostanie ze swymi parafianami w Rutshuru.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Fakty i opinie - oprac. ag