W tzw. procesie toruńskim, toczącym się od grudnia 1984 r. do lutego 1985 r. przed Sądem Wojewódzkim w Toruniu, zostało osądzonych czterech funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa ...
... kpt. Grzegorz Piotrowski – naczelnik wydziału Departamentu IV, por. Leszek Pękala i por. Waldemar Chmielewski – za uprowadzenie, torturowanie i zabójstwo ks. Jerzego Popiełuszki oraz ich przełożony – płk Adam Pietruszka, zastępca dyrektora Departamentu IV MSW – za sprawstwo kierownicze zbrodni. Proces toruński, podobnie jak następny dotyczący tej sprawy, a obejmujący jako oskarżonych gen. Władysława Ciastonia i gen. Zenona Płatka (obaj zostali w 1994 r. uniewinnieni z zarzutu współsprawstwa), nie ujawnił wszystkich okoliczności zbrodni.
Wiadomo także, że kierowca ks. Popiełuszki i jego przyjaciel, Waldemar Chrostowski, którego zeznania były kluczowe dla odtworzenia przebiegu porwania księdza, był zarejestrowany przez SB jako tajny współpracownik o pseudonimie „Desperat”. Akta Chrostowskiego zostały jednak zniszczone i nie sposób stwierdzić, jak faktycznie wyglądała ta współpraca. On sam wszystkiemu zaprzecza i wytoczył proces Sumlińskiemu, który sugerował jego związki z SB. Wiele wątpliwości od dawna budziła także podana przez Chrostowskiego wersja o uwolnieniu się z kajdanek i wyskoczeniu z pędzącego samochodu oraz fakt, że porywacze nie starali się go odnaleźć. Różnych dziwnych niewyjaśnionych wydarzeń w tej sprawie jest zresztą więcej. Powinny być nadal badane i objaśniane.
Nie oznacza to jednak, że można bezkarnie, nie przedstawiając żadnych nowych i wiarygodnych dowodów, twierdzić, iż przebieg zabójstwa ks. Popiełuszki, okoliczności tej zbrodni, a także data śmierci księdza były zupełnie inne, aniżeli wynika to z ustaleń procesu toruńskiego. Jeśli Piotrowski nie zabił Popiełuszki, dlaczego spędził w więzieniu 15 lat, z tego ponad 11 już w wolnej Polsce? Dlaczego nie ujawnił nowych faktów świadczących, że nie on jest zabójcą? Kogo miałby się nadal obawiać, kogo kryć? Takich pytań jednak amatorzy poszukiwania sensacyjnych tropów nie stawiają.
Nie chodzi w tym wypadku tylko o odpowiedzialność za słowo. Każda taka publikacja, bez względu na intencje autora, może się negatywnie odbić na toczącym się obecnie procesie beatyfikacyjnym sługi Bożego ks. Jerzego Popiełuszki. Tym bardziej że kilka dni temu abp Kazimierz Nycz złożył w Kongregacji ds. Kanonizacyjnych tak zwane positio supermartirio, to znaczy „pozycję o męczeństwie”. Jest to dokument opracowany – przy współpracy polskich postulatorów – na etapie procesu watykańskiego.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Fakty i opinie - komentarz: Andrzej Grajewski