Jedna z izraelskich gazet wydrukowała tekst modlitwy, którą jeden z kandydatów na amerykańskiego prezydenta zgodnie z żydowską tradycją umieścił na karteczce w Ścianie Płaczu.
Podejrzliwość wobec mediów i polityków podsuwa przypuszczenie, że był to sprytny zabieg marketingowy, wymyślony przez sztab kandydata. Okazało się jednak, że nie. Karteczkę po prostu ktoś ukradł i zaniósł do redakcji dziennika. A gazeta, niewiele myśląc, tekst wydrukowała.
Nic dziwnego, że w tej sytuacji sprawujący opiekę nad Ścianą Płaczu rabin Shmuel Rabinowitz oświadczył: „Ten świętokradczy czyn domaga się ostrego potępienia i jest desakralizacją tego świętego miejsca”. Pełen oburzenia rabin przypomniał, że „wiadomości umieszczone w Murze Zachodnim pozostają między człowiekiem a jego Stwórcą”, dlatego niedopuszczalne jest ich czytanie lub używanie w jakikolwiek sposób. A izraelska prokuratura wszczęła śledztwo przeciwko gazecie i wezwała Izraelczyków do jej obywatelskiego bojkotu.
Nie wiadomo, co gorsze. Czy kradzież, której dokonał żydowski student, kierując się niechęcią do kandydata na prezydenta USA, czy publikacja wykradzionej modlitwy przez codzienną gazetę. Obydwa czyny potwierdzają, że zdominowany przez środki przekazu świat ma dziś duże problemy z poszanowaniem tego, co święte, niezależnie od religii. Dla medialnej sensacji przecież we Włoszech nie cofnięto się nawet przed łamaniem tajemnicy spowiedzi. Na szczęście świętokradcy nie na długo zostają „bohaterami”. Szybko idą w zapomnienie. W niesławie.
Czytaj codzienne komentarze w portalu Wiara.pl
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Artur Stopka, redaktor naczelny portalu wiara.pl