O to, jaki jest największy grzech współczesnych mediów i o to, jak powinny one poruszać trudne tematy nadużyć w Kościele zapytaliśmy ks. Giuseppe Scottiego.
Tomasz Gołąb: Często jest Ksiądz zły na media?
Ks. Antonio Scotti: – Zły? Raczej nie. Choć bywam zawiedziony. Trochę jak rodzic, gdy dziecko nie spełnia pokładanych w nim nadziei.
Na przykład wówczas, gdy francuski dziennik po powrocie Benedykta XVI z pielgrzymki do USA zajmuje się tylko stanem jego zdrowia?
– Jeśli jako chorobę dziennikarze francuscy traktują mniejszą aktywność niż u Jana Pawła II w początkach jego pontyfikatu, gdy miał 58 lat – to jest to prawda. Problem w tym, że dziennikarze nie chcieli przy tym zwrócić uwagi na fakt, że Benedykt XVI ma 81 lat. Wykorzystali zaufanie i miłość wierzących wobec Papieża, dając informację niekompletną, a może nawet nieprawdziwą.
Zachwiana została proporcja między prawdą a szukaniem sensacji, które daje mediom popularność? Czy między tymi wartościami jest sprzeczność?
– Małe dziecko zaczyna chodzić, gdy nauczy się zachowywać równowagę. Jeśli chcę mojego czytelnika czy widza tylko zadziwić, mogę uczynić to dwa, trzy razy – żartując sobie lub traktując go niepoważnie. Ale kolejny raz on mi na to nie pozwoli. Natomiast jeśli dam mu wszystkie potrzebne informacje, także te, które dotyczą zdrowia Papieża, bo wiem, że mój odbiorca kocha go i ta informacja ma oddźwięk w jego modlitwie, sytuacja jest inna. Jeśli jestem dziennikarzem, ważniejsza powinna być prawda, a nie to, czy zwrócę uwagę wszystkich. W ostatecznym rachunku zawsze wygra materiał prawdziwy, a nie sensacyjny. Zwłaszcza że odbiorca katolicki jest o wiele bardziej wymagający od przeciętnego. I należy mu się o wiele poważniejsze traktowanie.
Jaki jest największy grzech współczesnych mediów?
– Największym problemem jest brak miłości: do Boga i do człowieka. Jeśli ktoś nie kocha człowieka, dla pieniędzy jest gotów przekazać mu każdą informację. Jeśli ktoś nie kocha Boga, on sam chce być miarą wszystkiego. Wówczas właściciel wydawnictwa chce zastąpić słowa Boga swoimi.
Ale Kościół jest jednym z ukochanych tematów mediów. Wystarczy wspomnieć 2005 r. i zainteresowanie wydarzeniami po śmierci Jana Pawła II. W tych dniach przy Watykanie akredytowało się blisko 500 stacji telewizyjnych… Media kochają Kościół, ale…
– Ale bardzo często informacje o nim zostają ograniczone do pewnego stereotypu. Nie tylko przez to, że z dziesięciu przykazań ograniczają się do jednego, ale głównie dlatego, że bazują na plotkarstwie, informacjach bez znaczenia. Przykład: oglądałem wczoraj relacje z uroczystości trzeciomajowych na Jasnej Górze. Telewizja pokazywała tylko starych ludzi. A przecież było tam też tylu młodych… Nie pokazywano sensu tej pielgrzymki, skupiając się na wątkach trzeciorzędnych. Odłączony został przekaz informacji od warstwy edukacyjnej. To właśnie cecha współczesnych mediów: nie pytają o sens danej rzeczywistości, choć podają bardzo wiele informacji. Zadaniem Papieskiej Rady ds. Środków Społecznego Przekazu jest właśnie spowodowanie, by twórcy mediów i ich odbiorcy częściej zadawali sobie pytanie: dlaczego?
Jak pisać o sprawach nadużyć w Kościele? Czy to kłóci się z miłością Kościoła?
– Trzeba pisać na ten temat. Ale trzeba pisać właśnie z miłością. Nie: kochając grzech, ale: kochając grzesznika. Ponieważ ja jestem grzesznikiem i jednocześnie czuję, że jestem kochany. Jeśli zdajesz sobie z tego sprawę, to nawet o sprawach bardzo trudnych i skandalicznych będziesz mówić z pełną wolnością. Nie tylko z wolnością, ale i poważnie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz Gołąb