Kiedy niecały rok temu Roman Giertych chciał usunąć z listy lektur fragmenty prozy Gombrowicza, rozpętała się medialna burza. „Gazeta Wyborcza” rzucała na ministra gromy.
Dziś ta sama gazeta broni nowego projektu: „Sienkiewicza nie będzie w liceum, ale pozostaje w gimnazjum”. Pozostaje – co? Zajrzyjmy do ministerialnego projektu: „wybrana powieść historyczna”. A więc w praktyce będą to najczęściej „Krzyżacy”, bo w gimnazjum nikt raczej nie zdecyduje się na omawianie Trylogii.
Propozycje Giertycha były nie do przyjęcia, ale projekt nowej ekipy jest już szczytem absurdu. Trudno sobie wyobrazić Polaka ze średnim wykształceniem, który nie będzie wiedział, skąd pochodzą słowa: „Kończ waść, wstydu oszczędź” albo „Ociec, prać?”. Dzieła Sienkiewicza to nie tylko znakomita lekcja historii, ale też skarbnica języka, z której czerpiemy do dziś. To ważny element naszej polskiej tożsamości.
Wydawało się, że po zeszłorocznych dyskusjach nikt nie będzie już chciał wykorzystywać listy lektur do celów politycznych. Stało się inaczej. Znów usiłuje się nam wmówić, że są dwie polskie kultury, z których jedną reprezentuje Sienkiewicz, a drugą – Gombrowicz. I że uczniowie mogą poznać tylko jedną z tych dwóch wizji. Tę, która jest bliższa aktualnej ekipie rządzącej.
Oczywiście to tylko projekt, ale dlaczego ministerstwo firmuje takie propozycje? Teraz pozostaje jedno: wejść na stronę www.reformaprogramowa.men.gov.pl i wyrazić w ankiecie swoją opinię. W przeciwnym razie może zostać zatwierdzony dokument w obecnym kształcie, który nawet czytać hadko.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Fakty i opnie - Szymon Babuchowski