Pod ziemią działają kolej i telefony, panują oryginalne zwyczaje, a górnicy używają znanego tylko sobie slangu. - To takie podziemne miasto – mówią nasi przewodnicy.
Zjeżdżamy w dół tak zwaną szolą. Przed naszymi oczyma co chwila z ciemności wyłaniają się korytarze kolejnych „pięter”. Pomiędzy grubymi warstwami ziemi jak w kretowisku wyryte są chodniki. – Zjechaliśmy na poziom 540 m, później będzie 600 i 630 – mówi Kazimierz Strojecki, społeczny inspektor warunków pracy. – Bliżej powierzchni są miejsca, gdzie kiedyś dokonywała się eksploatacja, a dzisiaj nikt już tam nie pracuje. Węgiel został wybrany.
Hełmy zamiast pagonów
Idziemy w stronę ściany nr 20. Jak mówią nasi przewodnicy, marsz zaczynamy od warunków sanatoryjnych, choć i tak trzeba uważać na każdym kroku. – Dwa metry nad ziemią są liny dla maszyn kolejowych – ostrzega Waldemar Kuśmierczyk, szef działu szkolenia KWK „Wujek”. – Napięcie elektryczne sięga 250 wolt, trzeba uważać. Na szczęście w tym miejscu przejście jest szerokie i wygodne, ale później będzie już tylko gorzej. Wchodzimy do pomieszczenia, gdzie odbywa się tzw. ferezunek. Górnicy zjeżdżają, siadają na ławkach, po czym dowiadują się, jaka praca jest do wykonania konkretnego dnia. Po drodze spotykamy brygady transportowe. Zanim rozpoczyna się wydobywanie czarnego złota, potrzebna jest odpowiednia logistyka. Ktoś musi przygotować ścianę, zamontować nośniki węgla, zabezpieczyć miejsce pracy przed zawaleniem. Wśród pracowników pod ziemią możemy więc spotkać nie tyko klasycznych górników. Są tam specjaliści od wentylacji, elektrycy, ślusarze. – W górnictwie mamy stopnie jak w wojsku – tłumaczy Waldemar Kuśmierczyk. – Zamiast po pagonach, rozróżniamy szarżę po kolorze kasku. Czerwony hełm mają pracownicy nowo przyjęci, brązowy – górnicy, zielony – elektrycy, niebieski – ślusarze i mechanicy, żółty – dozór średni, biały – wyższy dozór kopalni.
Ciężki chleb górnika
Z każdą minutą warunki stają się trudniejsze. Patrzymy na podłoże, żeby się nie potknąć o wystające pręty. Co jakiś czas przekonujemy się też o dobrodziejstwie kasku, który skutecznie chroni nasze głowy przed rozbiciem. Trudniej jest znaleźć sposób na wysoką temperaturę, a dla odmiany termometr co jakiś czas pokazuje okolice zera, zaś dodatkowym utrapieniem jest woda pod nogami, para, błoto i dokuczliwy przeciąg. – Pył węglowy niesie ze sobą dwa niebezpieczeństwa – mówi inżynier Kuśmierczyk. – Przede wszystkim może spowodować wybuch, jak w kopalni „Halemba” w Rudzie Śląskiej czy „Jas-Mos” w Jastrzębiu. Ale cichym zabójcą górników jest także pylica. Pokazuje zapory przeciwwybuchowe. W chodnikach tamy przeciwpożarowe. Wszystkie urządzenia i narzędzia też muszą spełniać odpowiednie standardy: nie mogą prowokować iskry i muszą być ognioodporne. Na ścianie możemy się przekonać, jak wygląda serce kopalni. Górnicy poruszają się schyleni albo nawet na czworakach. Kiedy zaczyna pracować kombajn, huk staje się nie do zniesienia, a pył – mimo ubrań ochronnych – wdziera się wszędzie, także do nosa i gardła. – Praca górnika to dziś żadna konkurencja na rynku – mówią nasi przewodnicy. – Murarze czy kafelkarze mogą zarobić więcej. Pracują dłużej, ale przynajmniej na powietrzu: bezpiecznie i przy dobrym świetle.
Surowa matka natura
Bezpieczeństwo w kopalni musi być priorytetem. Chodniki obudowane są metalowymi pierścieniami. Skonstruowane są tak, że w przypadku nacisku skał poszczególne elementy przesuwają się, by najpierw zająć miejsce pozostawione wcześniej na okoliczność takiego zagrożenia. Dzięki temu, zanim pęknie strop, górnicy będą mogli dowiedzieć się o rosnącym zagrożeniu. Kazimierz Strojecki co chwilę pokazuje górną część chodnika. Wyraźnie widać zagięcia, a nawet pęknięcia wielkich metalowych konstrukcji. Im bliżej ściany, tym gęściej obudowany chodnik. Zwracamy uwagę na rozstaw pierścieni podtrzymujących chodnik. W miejscach bezpieczniejszych są zamontowane co jeden metr, ale czasami co pół metra, a nawet co trzydzieści centymetrów. – To wiele mówi o ciśnieniu skał, ale też o kosztach wydobywania węgla – twierdzi Kuśmierczyk.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Marek Łuczak