Trudno znaleźć drugie miejsce tak chętnie odwiedzane przez papieży. Tuż przed konklawe Mentorellę odwiedził kard. Karol Wojtyła. Wrócił tam 14 dni po wyborze na papieża. Była to pierwsza pielgrzymka pontyfikatu Jana Pawła II.
Papież nas rozreklamował – mówi z uśmiechem rektor sanktuarium ks. Adam Otrębski, zmartwychwstaniec. – Kiedy 29 października 1978 r., po modlitwie „Anioł Pański”, zapowiedział, że wybiera się na Mentorellę, mało kto słyszał o tym sanktuarium – dodaje.
Nawrócony na polowaniu
Jest środek tygodnia. Wieje zimny wiatr. Mimo że od Rzymu dzieli nas zaledwie 70 km, tu panuje górski klimat. Sanktuarium wznosi się na wysokości 1018 m n.p.m. w Górach Prenestyńskich. Tu kończy się droga, dalej jest już tylko 500-metrowa przepaść. Okoliczne wzgórza porasta bujna roślinność. Ziemia jest jednak kamienista, nieurodzajna. Strome zbocza nie zachęcają do uprawy. Pasą się na nich owce, rogate krowy i konie. Kiedyś były to obfitujące we wszelką zwierzynę tereny myśliwskie. Tu właśnie trybun rzymski Placyd uwielbiał przyjeżdżać na łowy. Pewnego dnia, gdy zamierzał ustrzelić dorodnego jelenia, w jego porożu zobaczył znak krzyża. Tak objawił mu się Chrystus. Na chrzcie przyjął imię Eustachy. Zginął z całą rodziną w czasie prześladowań z rozkazu cesarza Hadriana. Poruszony jego męczeństwem cesarz Konstantyn Wielki nakazał w IV wieku wybudować kościół w miejscu jego nawrócenia.
Świątynię konsekrował papież Sylwester I. Tak rozpoczęła się historia Mentorelli. Dziś kaplica św. Eustachego wznosi się na szczycie wzgórza, górując nad sanktuarium. Jest stąd wspaniały widok na okoliczne miasteczka, które – jak mówi modlitwa do Matki Bożej Łaskawej – tworzą jej koronę. Wśród nich Subiaco z historycznym klasztorem Sacro Speco. Tam św. Benedykt zaczął tworzyć podwaliny zakonu, który ocalił kulturę i cywilizację europejską. Jednak, jak mówi tradycja, zanim dotarł do Subiaco, właśnie w grocie na Mentorelli schronił się przed zgiełkiem świata. Choć nie ma na to dowodów, sanktuarium na Mentorelli zostało ostatnio włączone w tak zwaną „Via Benedicti”, czyli drogę łączącą wszystkie miejsca związane ze św. Benedyktem: od Nursji, gdzie się urodził, po opactwo na Monte Cassino. – Wielu pielgrzymów przyjeżdża specjalnie, by pomodlić się w grocie, w której mieszkał Benedykt – mówi ks. Otrębski. Przez wąską szczelinę w skale trudno się do środka przecisnąć. Dwie kobiety modlą się na głos przed figurą św. Benedykta, zapalając świece, proszą o zdrowie dla swych najbliższych.
Benedyktyni na Górze Sępów
Złoty okres w dziejach Mentorelli rozpoczął się w VII w., wraz z przekazaniem wzgórza, które wówczas nosiło nazwę Wulturella (Góra Sępów), mnichom benedyktyńskim. To oni zapoczątkowali kult maryjny, wznosząc klasztor, a w XII w. rozbudowując kościół Matki Bożej z VI w. Mentorella staje się także celem pielgrzymek pokutnych. – Pątnicy boso przemierzali wiodącą stromym zboczem drogę, dźwigając kamienie jako zewnętrzny znak pokuty. Szli głównie nocą, o świcie docierali na Mentorellę, skąd po modlitwie wracali do domów, odprawiając Drogę Krzyżową – opowiada pracujący w sanktuarium zmartwychwstaniec ks. Bernard Hylla. Z nieznanych bliżej przyczyn benedyktyni opuścili wzgórze pod koniec XV w. Z powodu utarczek między miejscowymi rodami możnowładców czy też najazdów saracenów sanktuarium zaczęło chylić się ku upadkowi. Uratował je ojciec Atanazy Kircher. Ten niemiecki jezuita wędrował po okolicy, opracowując mapy Lacjum, i wówczas przypadkowo wśród wysokich skał odkrył zapomniane sanktuarium. Kościół był zniszczony, figurę Madonny z Dzieciątkiem pokrywała gruba warstwa kurzu i pajęczyn. Ojciec Kircher odbudował klasztor i kościół, nakazał wykonanie fresków, odremontował kaplicę św. Eustachego, wybudował Schody Święte i sprawił, że cesarzowa Austrii Maria Teresa ofiarowała Matce Bożej wyhaftowaną srebrnymi nićmi sukienkę. – Ojcu Kircherowi nie wystarczyło tylko przywrócenie Mentorelli zewnętrznego blasku, pragnął, by to miejsce zaczęło żyć. By przywrócić kult, wystarał się więc w 1664 r. o specjalny Rok Jubileuszowy. Jak opowiadają kroniki, w dniu jego otwarcia do Komunii św. przystąpiło 5 tys. ludzi. A wówczas przecież nie było tu jeszcze dróg i ludzie przybywali pieszo – opowiada ks. Otrębski.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Beata Zajączkowska, dziennikarka Radia Watykańskiego