Do kościoła wchodzą jeszcze w garniturach. Ale już za chwilę zamienią świeckie ubrania na strój zakonny. Odtąd świat będzie w nich widział mnichów.
Wysoko na wieszakach spoczywają białe, świeżo wyprasowane habity. Przy każdym z nich - karteczka z imieniem i różaniec zrobiony przez brata Damiana. Bracia po raz kolejny uchylają drzwi i spoglądają w górę, na swoją całkiem nieodległą przyszłość. Już za dwa dni po raz pierwszy założą pauliński habit. - Na początku pewnie każdy będzie uważał, żeby się nie pobrudzić - śmieje się brat Paweł. - Mała plamka po czerwonych buraczkach może wtedy stać się problemem. Ale potem już nie zwraca się uwagi na takie rzeczy. - Łatwo się poddać tej zewnętrznej otoczce - dodaje brat Adam. - Dla mnie przyjęcie habitu to czas re-fleksji, czy w moim sercu coś się zmienia. Prawdziwe zobowiązanie czeka mnie za kilka miesięcy, kiedy złożę pierwsze śluby zakonne.
Wchodzenie w ciszę
Do Leśniowa trafili we wrześniu, po dwóch miesiącach prenowicjatu. Za murami klasztoru zostawili telefony komórkowe i… swoich bliskich, do których mogą pisać tylko raz w miesiącu. Z rodzicami zobaczą się po raz pierwszy od września właśnie teraz, podczas obłóczyn. Czy bardzo za nimi tęsknią? Większość twierdzi, że nie. - Nieraz jest tak, że mama dzwoni, a syn nie chce rozmawiać - opowiada ojciec Maksymilian Stępień, magister nowicjatu. - Matki, kiedy tu przyjeżdżają, mówią: „synku, ale przytyłeś”, „jakie ty masz włosy” albo „czy nie chorowałeś?”, a oni: „mamo, ja mam 26 lat!”. I często po tej pierwszej od ponad pół roku wizycie bracia oddychają z ulgą, że nareszcie się skończyła. Dla rodziców to trudny czas, bo oni też muszą dojrzeć, nauczyć się przeżywania kryzysów, tego, że więź będzie miała teraz inny charakter. A dla braci rok nowicjatu to mało.
Ten świat tak głęboko się w nich zakorzenia, że potrzebują znacznie więcej czasu. Z roku na rok jest ich coraz mniej, są bardziej rozkrzyczani, wiele rzeczy tutaj jest dla nich odkryciem. Ciągle słyszę, że ktoś „pierwszy raz” dobrze przeżywa Adwent, Wielki Post, spowiedź. Te pierwsze doświadczenia są owocem wielkiego trudu, wejścia w ciszę, niesłuchania muzyki przez siedem miesięcy. Potem ten świat zostanie im stopniowo zwrócony. - W nowicjacie mamy czas szczelnie wypełniony - mówi brat Paweł. - Czasu wolnego trzeba szukać między modlitwą i obowiązkami. Mówimy przyciszonym głosem. Tylko kiedy gramy w piłkę, mamy okazję się wykrzyczeć. - Jeden z naszych ojców wyznaje teorię, że jeśli jakiś brat nienawidzi piłki nożnej, to znaczy, że nie ma powołania - uśmiecha się ojciec Maksymilian. - I coś w tym jest, bo to przecież męska gra. A oni mają być ojcami.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Szymon Babuchowski