Nawet najpiękniejszy sen nie może trwać wiecznie
Na początku września aż za dużo jest tematów, o których można pisać. No bo tak: okrągła rocznica wybuchu II wojny światowej, kolejna rocznica strajków sierpniowych w 1980 r., początek roku szkolnego. Wszystko to bardzo interesujące, chociaż jako kibic chętnie skupiłbym się na jeszcze jednym wydarzeniu: w tabeli ligowej zupełnie jak przed wojną – na czele Wisła Kraków, za nią Ruch Chorzów. Z wielką sympatią kibicuję Ruchowi, ale zdaję sobie sprawę z tego, że nawet najpiękniejszy sen nie może trwać wiecznie. Ale w końcu – właściwie dlaczego nie? W naszym kraju II wojna światowa do niedawna jeszcze stanowiła istotną, ba, najważniejszą cezurę historyczną.
Jeszcze w moim pokoleniu, choć urodziliśmy się już w drugiej połowie XX w., odnosiliśmy się do różnych zjawisk, sytuując je przed albo po wojnie. I wszyscy wiedzieli, o co chodzi. Dzisiaj już może nie jest to aż tak aktualne, młodzi mają zupełnie inne doświadczenia. Dla nich większe znaczenie mają takie wydarzenia jak podbój Kosmosu (w tym lądowanie na Księżycu, które było już tak dawno, że chyba jeszcze przed wojną), rządy kolejnych ekip, wybieranych demokratycznie (mówi się nieraz „za pierwszej Solidarności”, „za drugiej postkomuny”, „za Wałęsy”) albo przelotne mody (zespoły rockowe, ubiory, sporty – tu zresztą jest takie materii pomieszanie, że nie podejmuję się nawet spłyconej analizy tego zjawiska). Zresztą świat też się zmienił od połowy ubiegłego wieku.
Toczyło się w tym czasie tyle wojen, które subiektywnie miały znaczenie nie mniejsze od II wojny światowej, że byłoby zarozumialstwem białego człowieka wyróżnianie tej jednej. To, co jest wyjątkowe w związku z II wojną światową, to fakt, że na razie była ona ostatnią, której doświadczyliśmy jako naród. Od ponad 60 lat Europa żyje w pokoju i jakkolwiek różnie się losy Europejczyków układają, to jednak zasadniczo nikt nie grozi im zagładą.
Dzięki pokojowi rozbudzone zostały aspiracje państwowe w narodach, które ich przedtem (przed wojną…) nie miały. Przed wojną nie istniały takie państwa jak Słowacja czy Słowenia albo Chorwacja czy Białoruś. Paradoksalnie powojenny ład jałtański przekształcił się w barwną mozaikę (nie zawsze odbyło się to w sposób pokojowy, ale i tak stosunkowo spokojnie). I paradoksalnie Europa wypracowała formułę, dzięki której te wszystkie państewka mogą wspólnie działać. I tylko czasami słychać pomruki niezadowolonych z osiągniętego statusu. Tak interpretuję sygnały dochodzące z Rosji, która w swojej bezradności rzuca bezsensowne oskarżenia pod adresem Polski.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Maciej Sablik, matematyk, dziekan Wydziału Matematyki, Fizyki i Chemii na Uniwersytecie Śląskim