Korespondencja z Kijowa: potrzebujemy modlitwy!

O. Błażej Gawliczek OMI posługuje w Kijowie, pracuje w katolickiej telewizji EWTN. W pierwszych dniach wojny opuścił Kijów i przeniósł się do Lwowa, teraz znowu posługuje w ukraińskiej stolicy. Z „Gościem Niedzielnym” podzielił się swoją refleksją z ostatnich dni.

„Wczoraj znowu Rosyjska Federacja wysłała kilka rakiet na Kijów. Jedna upadła na przedszkolnym placu zabaw. W innym miejscu rakiety spadły na infrastrukturę kolejową, został także zburzony jeden z budynków - w ostrzale zginęła jedna osoba, kilka zostało rannych

Wydaje się, że w Kijowie wracamy powoli do normalnego życia. Wiadomo – nie możemy tylko siedzieć i płakać, trzeba odbudowywać kraj ekonomicznie. 


Dwa miesiące temu wróciłem ze Lwowa do Kijowa. To ogromne miasto, a ja mieszkam w jego nowej części. Systemy alarmowe nie są tu doprowadzone i nie słychać wyjących syren ostrzegających przed nalotem, więc przez dwa miesiące nie słyszałem wyjącej syreny. Miałem pozorne poczucie, że jest już spokój. Mój współbrat ma aplikację na komórce, która uruchamia alarm, kiedy pojawia się zagrożenie z powietrza. Myślałem, że jeśli znowu pojawi się alarm to potraktuję go jako coś normalnego, że nie będzie na mnie wpływał tak, jak na początku. Ale gdy po dwumiesięcznej przerwie usłyszałem znowu syrenę, obudził się we mnie strach, obawa, że trzeba będzie znowu pakować walizki i wyjeżdżać. 

Niedługo kończę swoją misję w telewizji EWTN i od września mam posługiwać duszpastersko w Czernihowie, tam, gdzie zaczynałem jako ksiądz. Czernihów nie jest całkiem bezpieczny, choć udało się z miasta wypędzić orków (żołnierzy rosyjskich), to Putin ciągle straszy kolejnymi atakami, nie ustaje zagrożenie rakietowe i ze strony dywersantów. 

Chciałbym prosić  czytelników „Gościa” o modlitwę – módlcie się ciągle za nas, za Ukrainę, za dzieła Kościoła w tym kraju. Ukraina jest bardzo dzielna, ale każdego dnia ginie wielu młodych ludzi. Nie mogłem ostatnio powstrzymać łez, kiedy oglądałem w film grekokatolickiego księdza, którego 27-letni syn zginął na wojnie - jego mama zaśpiewała mu po raz ostatni kołysankę…



Często w mediach społecznościowych spotykam się z ogromną falą hejtu w związku z Ukrainą, wojną… Jakby ludzie nie rozumieli, ilu ludzi, ile dzieci tu ginie, ile dzieci jest rannych czy musi uciekać ze swoich domów. To są ogromne ludzkie dramaty, a i tak czytam, że Rosja prowadzi misję, która ma „wyzwolić Ukrainę”.

Pomoc, którą otrzymaliśmy z Polski i ze świata to niezwykła rzecz – ta pomoc ciągle napływa, dary są ciągle dystrybuowane wśród potrzebujących – bardzo to doceniamy. Ale przyjmowanie w domach uchodźców, dawanie im możliwości normalnego życia w Polsce to rzecz jeszcze większa niż pomoc rzeczowa. A najbardziej potrzebujemy modlitwy i o nią Was proszę”.  

Sytuacja na Ukrainie: Relacjonujemy na bieżąco

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

ah