Bezpieczeństwo i ochrona środowiska to dwa dogmaty współczesnej cywilizacji
Jak wieszcz za Litwą, tak człowiek pracy tęskni za urlopem, marząc o tych łąkach zielonych, polach, lasach i ogólnie o agroturystyce, której zalety tak pięknie opisane zostały w „Panu Tadeuszu”. Gdyby człowiek pracy miał konia, to już by nań siadał i przed się galopował. Wierzchowiec to jednak dzisiaj pewna ekstrawagancja, a w dodatku, choć tyle się mówi o ścieżkach rowerowych, to o konnych jakoś nie słychać. Zatem skazani jesteśmy na samochód. Gdyby Mickiewicz żył dzisiaj, to może przerobiłby „Powrót taty” na „Podróż autem”, ostrzegając, że „paliwa zdrożały, pełne przeszkód szosy moc radarów przy drodze”.
Podróżowanie autem nie jest dzisiaj sprawą łatwą ani małą. Żeby kierowcy o tym nie zapomnieli, co jakiś czas pojawia się nowa inicjatywa, żeby ich utrzymać w stanie należytego napięcia. Bezpieczeństwo i ochrona środowiska to dwa dogmaty współczesnej cywilizacji. Skądinąd nie budzą wątpliwości, więc jeśli ktoś otrzyma władzę praktycznej ich realizacji, to rzadko napotyka opór. Owszem, zawsze znajdzie się jakiś Korwin-Mikke, który podważa nakaz zapinania pasów bezpieczeństwa, ale na ogół wszyscy potulnie przytakują każdej nowej inicjatywie.
Reflektory włączone przez cały rok – włączamy, choćby nawet nie udało się wykazać, że liczba wypadków spadła. Wzrosła za to liczba wymienianych żarówek, co służy serwisom, bo tylko fachowcy są w stanie wymienić żarówkę we współczesnym aucie. Ponadto światła podgrzewają atmosferę, więc w niektórych krajach zakazano ich włączania za dnia – przynajmniej w miastach. Kontrole szybkości – płaczemy i płacimy. Eskalacja jednak trwa. Z kręgów władzy dobiegają wieści o instalacji półtora tysiąca nowych radarów. Lenin powiedział, że komunizm to władza rad plus elektryfikacja. Co to jest władza radarów?
To jak komunizm bez prądu. Za nowymi rozwiązaniami na pewno zagłosuje większość posłów, chociaż ciekawe, ilu z nich przestrzega praw przez siebie wprowadzonych. Chodzi jednak o to, że kierowców najłatwiej ukarać, co znakomicie poprawia samopoczucie wszystkich stęsknionych za rządami państwa prawa.W styczniu zmarł Hans Monderman, holenderski inżynier, który proponował (i wprowadzał w życie) organizację ruchu drogowego bez znaków drogowych. Wbrew pozorom płynność ruchu rosła, a liczba wypadków malała. Jak to możliwe? Okazuje się, że brak zakazów i nakazów wyzwala w człowieku więcej dobra i rozsądku niż to sobie wyobrażają politycy, radni i inni „chłopcy". To już łatwiej ustawić radary.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Maciej Sablik, matematyk, dziekan Wydziału Matematyki, Fizyki i Chemii na Uniwersytecie Śląskim