Liczący 115 fotografii prywatny album Karla Hoeckera, esesmana z Auschwitz, ujrzał światło dzienne po ponad 60 latach. Na zdjęciach można zobaczyć, czym „po godzinach” zajmowali się hitlerowcy „pracujący” w obozie.
Muzeum Holocaustu w Waszyngtonie udostępniło mu- zeum oświęcimskiemu płytkę z bezcennymi fotografiami. Przed trzema miesiącami otrzymało je od anonimowego ofiarodawcy. Prawdopodobnie był nim oficer amerykańskiego wywiadu. Widać, że to zdjęcia przeznaczone do prywatnego oglądania. Robił je ktoś zaufany, „z towarzystwa”, ludzi z zewnątrz nie dopuszczono by do takiej konfidencji. Układał je w cykl „główny bohater” – Karl Hoecker, adiutant Richarda Baera – trzeciego komendanta Auschwitz. Kiedy je robiono, miał 33 lata. W Lubece zostawił żonę, dwoje dzieci i posadę kasjera w banku.
Twarz przystojnego mężczyzny, uśmiech jak do zdjęcia ślubnego. Tyle że u jego boku – zamiast żony – Richard Baer, komendant Auschwitz. Pierwsze zdjęcie datowane jest na 21 czerwca 1944 r. – To szczyt akcji zagłady Żydów z Węgier – informuje Teresa Świebocka, wicedyrektor muzeum. Oglądała te fotogramy już ponad pięćdziesiąt razy, żeby zidentyfikować ludzi i miejsca. Pracuje tu prawie 40 lat. – Gdyby się myślało, że to wyłącznie cmentarz, to by nas zamęczyło. Ale mamy poczucie misji, szukamy śladów ludzi, którzy tu zginęli, staramy się przywrócić ich do życia – mówi. Za przyczyną odkrytych zdjęć pracownicy muzeum mają teraz za zadanie przywrócenie do życia oprawców.
30 kilometrów od piekła
Utarło się powiedzenie, że obóz w Auschwitz był stworzony przez bestie ludzkie. – Prawie 40 proc. oficerów SS deklarowało się jako katolicy – mówi Piotr Setkiewicz, szef archiwów muzeum. – Byli często wykształceni, inteligentni, a co najważniejsze – uwierzyli, że eksterminacja Żydów i innych nacji to działanie dla dobra Rzeszy, spełnianie obowiązku – wyjaśnia Świebocka. Może takie właśnie przekonanie pozwalało im wyjeżdżać na weekendowy wypoczynek i zachowywać się tak, jakby 30 km dalej nie istniało piekło, które stworzyli. W każdy weekend wsiadali do autobusu citroena, a wracali w poniedziałek o 4 rano, żeby zdążyć na służbę. Na zdjęciach widać, jak latem 1944 wypoczywają w ośrodku w Międzybrodziu Bialskim, na zboczu Kotelnicy, dziś nad Zalewem Żywieckim.
Żywo dyskutujący Hoecker, a obok Hoess i Baer. Rodziny esesmanów z dziećmi, opalające się na tarasie. Dziewczyny ze służb nadzorczych albo pomocniczych, które stoją, a potem zaczynają biec po drewnianym mostku, a wśród nich roześmiany komendant Baer... Przedwojenny budynek, prawdopodobnie stojący do dziś przy ul. Więźniów Oświęcimia, w którym znajdowało się kasyno. To w nim siedzi Hoecker przy winie albo wódce. Ta wódka, także w kieliszkach do wina, pojawia się i na innych zdjęciach z libacji (można tak domniemywać, bo biesiadnicy zagryzają ją kiełbasą).
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Barbara Gruszka-Zych