To nie były zwykłe wybory. Uczestnicy plebiscytu sprzed 85 lat mieli zdecydować o kształcie życia dwóch narodów.
Prędzej oddałbym małpie zegarek niż Śląsk Polsce – powiedział brytyjski premier Lloyd George. Był poirytowany, bo Francuzi nie podzielali jego sympatii dla Niemców. Był rok 1919 i świat stawał do góry nogami. A może właśnie na nogach, zależy kto patrzył. Na pewno nie wyglądało to dobrze z pozycji Niemców, bo rok wcześniej przegrali wielką wojnę. Na ruinach mocarstw, które skoczyły sobie do gardeł, powstały nowe państwa. Wśród nich – po prawie półtorawiekowej niewoli – Polska.
Śląska nie damy
Dla Niemców to był szok. W Wersalu, tam, gdzie kilkadziesiąt lat wcześniej ogłaszali się cesarstwem, musieli podpisywać narzucony im traktat pokojowy. Tracili ziemie na rzecz Francji i Belgii, a także – o zgrozo – Polski. Musieli jej oddać Wielkopolskę i Pomorze Gdańskie. Zdecydowano, że także Górny Śląsk, ale tego Niemcy już nie zdzierżyli.
„Daje się Polsce terytoria, które w różnych epokach zostały od niej oddzielone i które nigdy nie znajdowały się pod jej władzą!” – zaprotestowali. Argumentowali, że język polski, jakim posługuje się większość Ślązaków, szczególnie na wsiach, to „Wasserpolnisch” (polski rozwodniony). „Narzecze to nie świadczy o narodowości i nie wyklucza bynajmniej niemieckich uczuć narodowych” – przekonywali. Twierdzili, że Górny Śląsk bez nich byłby pustynią kulturalną i ekonomiczną, bo to oni są tam „miarodajnymi przedstawicielami sztuki i wiedzy” i oni „stoją tam na czele handlu, przemysłu i gospodarstwa rolnego”.
To było prawdą, ale działo się tak wskutek dyskryminacji „Wasserpolaków”. Ślązak, który nie dał się zgermanizować, mógł zapomnieć o jakimkolwiek awansie czy możliwości nauki powyżej szkoły powszechnej. Niemieccy negocjatorzy nieomal histeryzowali. „Polsce Górny Śląsk nie jest potrzebny, a Niemcy nie mogą się bez niego obejść!” – unosili się. Wreszcie sięgnęli po argument interesu zwycięskich państw: „Jeśli odbierzecie nam Śląsk, nie będziemy w stanie wypłacić wam odszkodowań wojennych”.
Emigrant trojański
Determinacja Niemców zrobiła wrażenie. Wskutek nacisków Wielkiej Brytanii odstąpiono od pomysłu oddania Polsce Górnego Śląska i zdecydowano o przeprowadzeniu tam plebiscytu. Artykuł 88. traktatu wersalskiego postanawiał, że prawo głosowania będzie miała każda osoba, która ukończyła 20 lat i która „urodziła się na obszarze podlegającym plebiscytowi, albo też ma swoje tu stałe miejsce zamieszkania”. Wynikało z tego, że prawo głosowania mieli także emigranci ze Śląska. Ten zgubny zapis wprowadzono na żądanie przedstawicieli Polski. Polscy delegaci mieli na uwadze Ślązaków pracujących zarobkowo na zachodzie Rzeszy. Szybko jednak okazało się, że zorganizowanie ich przyjazdu i inne kwestie techniczne przerastają możliwości strony polskiej. Strona niemiecka zaś dysponowała wszelkimi środkami, miała też tę podstawową przewagę, że emigranci przebywali na ich terytorium.
We wrześniu 1920 roku hrabia Maurycy Zamoyski złożył przewodniczącemu Rady Ambasadorów notę z wnioskiem o wycofanie zgody na głosowanie emigrantów. Francja była za, ale Brytyjczycy i Włosi obstawali za wiernym wykonaniem postanowień traktatu wersalskiego. Pojawiły się propozycje, żeby emigranci głosowali dwa tygodnie po miejscowych, albo żeby głosowali tego samego dnia, ale poza obszarem plebiscytowym. W lutym 1921 r. ostatecznie zapadła decyzja o głosowaniu przez emigrantów tego samego dnia i razem ze stałymi mieszkańcami Górnego Śląska. Wyznaczono datę plebiscytu: 20 marca 1921 roku.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Franciszek Kucharczak