Podatki powinny być przede wszystkim funkcjonalne
Wniosek Rzecznika Praw Obywatelskich do Trybunału Konstytucyjnego o stwierdzenie naruszenia przez system podatkowy (tj. stawkę 32 proc.) szeregu zasad konstytucyjnych zasługuje na polemiczny komentarz. Co prawda P. Toboła-Pertkiewicz zachwycił się już w „Gościu Niedzielnym” stanowiskiem rzecznika, ale sprawa jest, moim zdaniem, zbyt poważna, by na tym poprzestać. P. Toboła-Pertkiewicz ma oczywiście rację, pisząc, że „pozytywne (?) rozstrzygnięcie” wniosku oznacza wprowadzenie podatku liniowego „tylnymi drzwiami”, co „wywołuje ciarki na plecach” części społeczeństwa.
Czyżby chodziło mu o „ciarki euforii” zwolenników podatku liniowego? Bowiem większość moich rodaków woli progresywny system podatkowy. W 1998 roku jego zwolennikami było 77 proc., a w 2008 – 78 proc. badanych przez CBOS respondentów. Za podatkiem liniowym opowiedziało się w 1998 r. tylko 17 proc., a w 2008 r. – ledwie 16 proc. Polaków. Podatek liniowy popierają najzamożniejsi i najlepiej wykształceni respondenci. Czy dlatego, że lepiej niż inni rozumieją jego pozytywny wpływ na gospodarkę, czy najzwyczajniej w świecie wiedzą, że to oni najwięcej na nim zyskują? Na pytanie CBOS, czy podatek liniowy byłby dla Pana(i) korzystny, TAK odpowiada 31 proc. Polaków, ale 54 proc. badanych z wyższym wykształceniem, 65 proc. kadry kierowniczej i inteligencji oraz 62 proc. pracujących na własny rachunek.
P. Toboła-Pertkiewicz powołuje się na przykład 25 państw, których obywatele mają się podobno świetnie pod liniowym podatkiem. W Europie takich państw jest 14, wszystkie to „prawdziwe gospodarcze potęgi”, które jeszcze 20 lat temu zdominowane były przez ZSRR. Są wśród nich: Estonia, Łotwa, Litwa, Rosja, Ukraina, Czechy, Słowacja, Rumunia, Bułgaria, Serbia (bez Kosowa), Czarnogóra, Macedonia, Albania i Gruzja. Czy aby na pewno marzymy o dołączeniu do tego grona? Dzisiaj trudno znaleźć w nim tygrysa, który świetnie radziłby sobie z kryzysem.
Podstawowa stawka podatkowa w Polsce to 18 proc., a w „liniowej” Estonii podatnik przekazuje 26 proc. swoich dochodów do budżetu, na Łotwie – 25 proc., a na Litwie aż 33 proc. Szwecja, nazywana przez polskich dziennikarzy państwem socjalistycznym, nie tylko z powodu progresywnego systemu podatkowego (stawki od 32 proc. do 57 proc. dochodu), radzi sobie i z kryzysem, i z dobrobytem znacznie lepiej niż wymieniona czternastka. Bez odpowiedzi pozostaje także inne, ważne pytanie: dlaczego najzamożniejsze państwa, które znacznie dłużej i lepiej niż my praktykują demokrację, wolności obywatelskie i gospodarkę wolnorynkową, pozostają przy podatku progresywnym i nie chcą słuchać pouczeń naszych medialnych ekspertów oraz korzystać z doświadczeń Rosji czy Rumunii?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Barbara Fedyszak-Radziejowska, doktor socjologii, pracownik Instytutu Rozwoju Wsi i Rolnictwa PAN