Dzieci rodzi się nie sobie czy państwu, lecz – rodzinie
Przyznam, że wstrząsnęła mną informacja w mediach o liczącej 67 lat pani, która, ukrywając przed lekarzami prawdę o swoim wieku, skorzystała z możliwości współczesnej medycyny i spełniła odkładane przez lata marzenie – urodziła córeczkę. Po porodzie oświadczyła, że ma nadzieję na znalezienie partnera, który pomoże jej wychować nowo narodzone dziecko. To, co w tym wydarzeniu jest znakiem czasu, to macierzyństwo wyzwolone z rodzinnych więzów, zindywidualizowane i całkowicie prywatne, jak z feministycznych programów – mój brzuch, mój wybór. I nie chodzi tu wcale o postulowane przez feministki prawo do aborcji, lecz o odwrotną stronę tego samego medalu – mój brzuch, a więc i „moje” dziecko. Moje – bo dla mnie, zgodnie z moim (!) życzeniem i marzeniem.
Demograficzny kryzys
Rodzicielstwo rozumiane jako decyzja dwojga osób o założeniu rodziny i wychowywaniu potomstwa zdaje się znikać z medialnej rzeczywistości. Sporo pisze się i mówi o demograficznym kryzysie współczesnej Europy i o konsekwencjach zmniejszającej się już ósmy rok z rzędu liczby ludności w naszym kraju. Dlaczego kobiety nie chcą rodzić dzieci? Co robić, by ponownie odkryły wartość macierzyństwa? Starzenie się społeczeństw, zagrożenie stabilności ubezpieczeń emerytalnych i wytrzymałości systemów opieki zdrowotnej, problem masowych migracji i zmian w strukturze etnicznej wielkich europejskich narodów budzą niepokój. A kluczem do rozwiązania tych wszystkich problemów jest prokreacyjna decyzja kobiety. Czy rzeczywiście tylko kobiety?
Współczesny świat zdaje się mówić: to wykształcone, zainteresowane pracą, karierą i samorealizacją zawodową kobiety przekładają decyzję o macierzyństwie na później. Mimo wielu ułatwień, żłobków, przedszkoli, pampersów i papek na wszystkie okazje, macierzyństwo staje się zadaniem ponad ich siły i aspiracje. Ustawodawstwo przewiduje „tacierzyńskie” urlopy, ojcowie towarzyszą matkom swoich dzieci przy porodach i godzą się na partnerski podział obowiązków w rodzinie. Pozornie sytuacja jest znacznie lepsza niż kilkanaście lat temu. Ale dzieci rodzi się coraz mniej.
Może czas zacząć zadawać kolejne pytanie: czy ojcostwo jest wartością dla współczesnych mężczyzn? Teoretycznie tak. W badaniach CBOS z lutego 2006 roku kobiety i mężczyźni odpowiadają bardzo podobnie na pytanie o liczbę dzieci, którą chcieliby mieć w swoim życiu – dwoje wybiera 48 proc. mężczyzn i 49 proc. kobiet, troje – 19 proc. kobiet i tyle samo mężczyzn. Jedno wybrało tylko 12 proc. kobiet i 12 proc. mężczyzn. Ale praktyka pokazuje zupełnie inny obraz rzeczywistości. Współczynnik dzietności polskich kobiet w 2005 roku wyniósł 1,24, podczas gdy dla zapewnienia zastępowalności pokoleń powinien wynosić od 2,1 do 2,15, czyli dokładnie tyle, ile deklaruje, ale nie praktykuje większość potencjalnych rodziców.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Barbara Fedyszak-Radziejowska, doktor socjologii, pracownik Instytutu Rozwoju Wsi i Rolnictwa PAN