Czas o Pokoleniu JPII zacząć mówić językiem wymagań, a nie tylko nadziei
Pierwsza rocznica śmierci Jana Pawła II to nie tylko dzień wspominania, to także początek ceremoniału – sposobu, w jaki będziemy utrwalać pamięć o jego obecności w naszym życiu i o tym, czym było dla nas jego odejście. I nie myślę tu tylko o osobistym doświadczeniu religijnym, myślę o czymś dalece bardziej skomplikowanym i może trudniejszym. O tym, jak wpiszemy w życie naszej wspólnoty to, co dał Polsce, Polakom, Kościołowi katolickiemu i całemu światu Karol Wojtyła.
Czas wspominania
Kościół, liczący sobie 2000 lat, poradzi sobie z tym zadaniem, jak sądzę, znakomicie. Ale jak poradzimy sobie my, Polacy, dla których Ojciec Święty był nie tylko papieżem, lecz także przewodnikiem, nauczycielem, wielkim myślicielem, autorytetem, obrońcą wartości, które planowo i systemowo miały zniknąć z życia naszego kraju. Jak poradzimy sobie z mądrym i trwałym wpisaniem w nasze życie społeczne i państwowe sposobów pamiętania o jego roli i wielkości.
Wbrew pozorom, nie jest to ani proste, ani łatwe zadanie, i to nie tylko dlatego, że równolegle ze światem pamięci o Janie Pawle II istnieje świat, w którym nosi się koszulki z napisem: „Nie płakałem po Papieżu”. Znacznie trudniejszym zadaniem będzie przełamanie barier, które we współczesnym świecie zbudował dominujący sposób myślenia o rozdziale państwa od Kościoła i tego, co świeckie, od tego, co religijne w życiu publicznym. Mam wrażenie, że czeka nas wiele batalii o to, by Jan Paweł II znalazł godne siebie miejsce nie tylko w naszej pamięci, lecz także w historii pisanej oraz uczonej w szkołach, czy w kalendarzu nie tylko świąt kościelnych, lecz także państwowych.
Sporo już napisano i sporo zostanie napisane o Pokoleniu JPII. Wielkie wydarzenia historyczne, w których biorą udział miliony osób, muszą pozostawić trwały ślad w ich biografiach. Wiadomo, że Ojciec Święty przez cały swój wielki pontyfikat szukał ludzi młodych, i co wielu zdumiało, znajdował ich. Wbrew dominującym trendom Jan Paweł II znalazł miliony młodych, którzy go słuchali i którzy głęboko oraz dojrzale przeżyli jego śmierć.
Czas przewidywania
Co będzie z nimi dalej, pytają komentatorzy i naukowcy, przykładając swoje „szkiełko i oko” do skomplikowanej materii życia społecznego. Staną się aniołami? Niemożliwe. Przestaną grzeszyć? Nie przesadzajmy. Więc co się takiego wydarzy, by teza o znaczącej roli pokolenia JPII w historii Polski została potwierdzona?
No cóż, zapewne najważniejsze będą te skutki, które w osobistym życiu wielu ludzi zdecydują o tym, że wybiorą dobro i nie pozwolą zniszczyć swego życia tym, co Jan Paweł II wyraźnie nazwał złem. W tej niewymiernej i trudnej do uchwycenia przez media sferze życia wydarzy się zapewne najwięcej, najbardziej znaczących rzeczy. Ale sądzę, że wydarzy się jeszcze coś innego, coś o wiele bardziej spektakularnego, czego potrzebuje Polska i jej życie społeczne, gospodarcze, kulturalne i polityczne. Mam wielką nadzieję, że Pokolenie JPII stanie się zaczątkiem nowej elity w naszym społeczeństwie.
I jakby to nie zabrzmiało dla tych, którzy sądzą, że nie wypada mówić w takim kontekście o władzy, elitach, ośmielam się wyrazić nadzieję, że doświadczenie tysięcy młodych ludzi zaowocuje nie tylko „przeżywaniem” nauki Ojca Świętego, lecz także uczestnictwem, organizowaniem, tworzeniem, budowaniem więzi, wspólnot, środowisk oraz instytucji, czyli zakładaniem fundamentu pod nowe elity III (IV?) RP. Są to przecież ludzie, którzy dzięki zasługom i swoim dokonaniom odgrywają bardziej znaczącą rolę niż inni, i są w znacznie większym stopniu niż inni odpowiedzialni za życie swoich wspólnot.
Czas działania
Czas o Pokoleniu JPII zacząć mówić językiem oczekiwań, a nawet wymagań, a nie tylko nadziei. Profesor M. Grabowska w książce „Podział postkomunistyczny” pokazuje, jak wielką rolę w kształtowaniu się partii politycznych odgrywa pokoleniowe doświadczenie większości obywateli danego państwa. Istota sporów, wokół których zwykle powstawały partie polityczne, utrwaliła w elitach władzy te wartości i normy, które dzieliły głównych przeciwników politycznych. Dlatego do dzisiaj wielu uważa za naturalne sprawowanie władzy przez ludzi „doświadczonych” w jej wieloletnim sprawowaniu. Stąd dobrą legitymacją do bycia elitą jest osobista lub rodzinna przynależność do dawnego establishmentu PRL. Drugą, nieco słabszą legitymacją jest aktywność w solidarnościowym „podziemiu”. Jest dramatycznym paradoksem naszej historii, że pokolenie, które samo mianowało się „elitą władzy” w latach stalinowskich, niszcząc i likwidując, często fizycznie, polskie elity wywodzące się z AK, ziemiaństwa, związane z Kościołem, z przedwojennymi partiami politycznymi wciąż jawi się wielu jako „elita” III RP.
Jednak nowe elity III RP tworzą głównie uczestnicy wydarzeń marcowych 1968 r., członkowie KOR-u czy WZZ, a także ludzie NSZZ Solidarność. A więc środowiska, które wspólnie i w podobny sposób przeżyły ważne historyczne wydarzenie i nie zostały wobec niego obojętne nie tylko w sferze poglądów, lecz także działań, budowania więzi i instytucji. Od Pokolenia JPII oczekuję, że odkryje, iż zostało przygotowane do pełnienia roli elity Rzeczpospolitej przez najlepszego Nauczyciela, jakiego Polska miała od wielu pokoleń. I że dobrze wypełni rolę, którą Ojciec Święty dla nich przeznaczył.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Barbara Fedyszak-Radziejowska, dr socjologii, pracownik Instytutu Rozwoju Wsi i Rolnictwa PAN