Szacunek dla uczuć narodowych i religijnych jest fundamentem szacunku dla osób je wyznających, niezależnie, czy zgadzamy się z tymi uczuciami, czy nie.
Kryzys wywołany w lutym 2006 r. publikacją karykatur Ma- hometa oraz niewspółmiernymi reakcjami fanatyków muzułmańskich ujawnił głębię różnic kulturowych między cywilizacją Zachodu i światem islamu, w którym stosuje się odpowiedzialność zbiorową oraz nie respektuje się wolności religijnej.
Drażniący brak wrażliwości
Kryzys ten uświadomił także poważny problem europejskiej demokracji liberalnej. Nie potrafi ona wymóc zasad państwa prawa na wspólnotach muzułmańskich w Europie ani szacunku dla wolności wyznania w państwach islamskich, ale absolutyzując wolność słowa, potrafi drażnić uczucia religijne muzułmanów. Tymczasem używanie wolności bez odpowiedzialności nieuchronnie prowadzi do konfliktów.
Szacunek dla uczuć narodowych i religijnych jest fundamentem szacunku dla osób je wyznających, niezależnie, czy zgadzamy się z tymi uczuciami, czy nie. Nie wolno więc obrażać tych uczuć przez bluźniercze przedstawianie krzyża, Mahometa czy też ofiar Holocaustu. Nie jest tak, jak stwierdził w Parlamencie Europejskim poseł Daniel Cohn-Bendit, że w sferze publicznej religie się „odreligijniają”. Religia zawsze będzie czymś innym niż debata polityczna, chyba że przestanie być religią, a stanie się ideologią. Poseł Cohn-Bendit stwierdził, że czy chce, czy nie, musi się pogodzić z własnymi karykaturami. Karykatura Cohn-Bendita to jednak nie to samo co karykatura Mahometa. Po prostu nie da się narzucić braku wrażliwości religijnej innym uczestnikom sfery publicznej, a próby takie kończą się tak jak publikacja karykatur Mahometa.
Taktyka skandalu
Sprawa tych karykatur wyostrzyła podział Europejczyków na tych, którzy twierdzą, że należy za wszelką cenę bronić wolności wypowiedzi, oraz tych, którzy zauważają, jak na przykład hiszpański socjolog Enrique Gil Calvo, iż to prasa zachodnia „rzuciła pierwszy kamień”. Podkreślił on, moim zdaniem słusznie, że problemem jest nie tylko „zderzenie cywilizacji” europejskiej i muzułmańskiej, ale „taktyka skandalu, stosowana przez niektóre media, nadużywające wolności prasy, by podnieść swą konkurencyjność na rynku”. Trudno się jednak zgodzić z Calvo, gdy broni on muzułmanów przed ośmieszaniem ze względu na ich status rzekomo słabszego ekonomicznie, Czwartego Świata. Ten argument klasowy jest zupełnie chybiony, bo są muzułmanie biedni i są bogaci, a ich wściekłość wobec karykatur duńskich miała religijny podtekst.
Z szacunkiem dla uczuć religijnych są bowiem co najmniej dwa problemy. Po pierwsze, muzułmanie słabo odróżniają profanum od sacrum, więc trudno, by narzucali Europejczykom swoją wrażliwość w tej kwestii, tym bardziej że we współczesnej Europie jest już coraz mniej sacrum. Niezależnie od tego, iż karykatury Mahometa mogły ich obrazić, reakcje rozwścieczonych tłumów były niewspółmierne do przyczyny, a także oparte na sprzecznej z normami cywilizowanymi zasadzie odpowiedzialności zbiorowej. Z powodu jednej duńskiej publikacji okrzyknięto bowiem wszystkich Duńczyków wrogami islamu.
Taką samą miarą
Ponadto oczekiwania muzułmanów, że będą wyłączeni z krytyki lub żartów idą za daleko. Nie mogą oni na przykład żądać, by Niemcy przeprosili Persów za karykaturę, jaka niedawno ukazała się w prasie niemieckiej, przedstawiającą drużynę piłkarzy Iranu, obwieszonych bombami oraz drużynę Niemiec w mundurach Bundeswehry, co miało tłumaczyć środki bezpieczeństwa przygotowywane na piłkarskie mistrzostwa świata w Republice Federalnej. Po drugie, czy nie przyszła pora na żądanie wzajemności w stosunkach między światem zachodnim i światem islamu? Muzułmanie mogą bez przeszkód wzywać do dżihadu z „niewiernymi” chrześcijanami oraz odwiedzać ich święte miejsca, podczas gdy tych ostatnich nie wpuszcza się do Mekki, a nawet, jak w Arabii Saudyjskiej, karze śmiercią za „prozelityzm” w postaci posiadania Biblii. Jeśli muzułmanie żądają szacunku dla swoich symboli religijnych, to muszą stosować te same miary w odniesieniu do chrześcijan.
A w końcu, co zrobić z faktem, że w Europie bezkarnie obraża się nie tylko muzułmanów, ale także chrześcijan? Tak zaciekle broniona wolność słowa owocuje bowiem ciągle prowokacyjnymi „dziełami”, które ośmieszają i poniżają symbole chrześcijaństwa. Istnieją już orzeczenia Europejskiego Trybunału Praw Człowieka o pogwałceniu zasad tolerancji przez celowe i dokonane w złej wierze obrażanie przedmiotu czci religijnej, ale Trybunał ten stwierdził także, że nie ma jednolitej, europejskiej koncepcji moralności. Europa ma więc trudność z określeniem swej tożsamości w kwestii podstawowych zasad moralnych. Faktu, że palona przez muzułmanów flaga Danii zawiera symbol krzyża, nie zauważył prawie nikt, nawet w Danii. Puste symbole Europy…
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Wojciech Roszkowski, historyk, publicyta, poseł do Parlamentu Europejskiego