Wiadomość o tym, że Antoni Macierewicz zostanie likwidatorem wojskowych służb specjalnych, wzbudziła konsternację nawet wśród polityków rządzącej koalicji, nie mówiąc o popłochu, jaki wywołała w szeregach opozycji.
Dlaczego premier Kaczyński zdecydował się powierzyć to zadanie politykowi, który często w mediach był prezentowany jako dyżurny prawicowy świr? Myślę, że zrobił to dlatego, że go dobrze zna i wierzy w jego kompetencje i uczciwość.
Krytykom tej nominacji wypada przypomnieć, że Macierewicz, jako minister spraw wewnętrznych, przygotowując w czerwcu 1992 r. listę polityków uwikłanych w agenturalne powiązania, działał zgodnie z prawem. Wykonywał uchwałę sejmową, która zobowiązywała go do przedstawienia dokumentacji na temat powiązań polityków z służbami specjalnymi PRL. Sugerował wówczas, aby ten dokument został zweryfikowany m.in. przez odpowiednie procedury sądowe. Nikt jednak nie zastanawiał się nad tym, jak weryfikować dokument, tylko obalono rząd, którego Macierewicz był członkiem.
Dalszy rozwój debaty lustracyjnej potwierdził, że rację miał Macierewicz, dążąc do ujawnienia przeszłości polityków. W okresie późniejszym dał się jednak poznać jako polityk kłótliwy, który wchodził w konflikt nawet ze swym zapleczem politycznym. Nikt jednak nie zarzucał mu braku kompetencji, twardości czy wiedzy na temat mechanizmów funkcjonowania służb specjalnych. Kto śledził prace sejmowej komisji orlenowskiej, poznał go jako wnikliwego i dobrze do swych zadań przygotowanego śledczego.
Teraz jako wiceminister obrony narodowej, faktycznie nadzorujący proces powołania nowych wojskowych służb specjalnych, staje przed trudnym zadaniem. O powodzeniu misji zadecyduje, na ile będzie lojalny wobec premiera Kaczyńskiego. Jeżeli ten warunek zostanie spełniony, jestem przekonany, że nie zabraknie mu wiedzy i rozsądku, aby oczyścić kontrwywiad i wywiad wojskowy i uczynić z nich ważne narzędzie bezpieczeństwa narodowego.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
W Polsce - komentarz Andrzej Grajewski