„Nie ma to tamto, subito santo” – wykrzykują dzieci. Takie maluchy, a śpiewają o najważniejszych rzeczach pod słońcem. Arka Noego wydała nową płytę.
To płyta na śmierć i życie. Kwintesencja chrześcijaństwa. Ale jak przystało na Arkę, zaśpiewana punkowo, z prawdziwym ogniem. To jeden z najlepszych albumów zespołu: rozpędzony, pogodny, pełen melodii, a jednocześnie niesamowicie poważny. Dlaczego? Robert Litza Friedrich kilka miesięcy temu pożegnał mamę, dzieci z Arki ukochaną babcię i ciocię. Rok temu odszedł Jan Paweł II, postać kluczowa dla tego rozbrykanego zespołu.
– Rozmawiasz z dziećmi o śmierci? – pytam Roberta – Tak. Wiesz, ja jestem po dwóch ciężkich operacjach serca. Moje dzieci muszą wiedzieć, że kiedyś będzie taki dzień, że taty nie zastaną w domu. I muszą wiedzieć, że nic się wtedy nie stanie! Spotkamy się kiedyś w niebie. Nie ma nic pewnego prócz życia wiecznego – śpiewamy na płycie.
Alkanego rządzi!
Wkładam krążek do odtwarzacza. Zaczynam testować go na dzieciach. Poprzednie płyty znają na pamięć: dwuletni Łukaszek od jakiegoś czasu pokazuje paluszkiem odtwarzacz i nieznoszącym sprzeciwu głosem rozkazuje: Alkanego, Alkanego. Co robić. Zapominam o swoich płytach. Włączam Arkę.
Pierwsza, tytułowa, piosenka przechodzi przy lekkich podrygach, ale już przy dźwiękach kolejnego utworu (te dęciaki!) dzieci oszalały. Dlaczego? To piosenka tytułowa „Ziarna”. Jak wiele robi telewizja. Jak bardzo teledysk „Tato” pomógł kiedyś zaistnieć Arce. Pamiętam to świetnie. Zadzwonił do mnie Janusz Kotarba: Robert Friedrich gromadzi wokół siebie dzieciaki – powiedział – chcą nagrać płytę. Wszyscy podchodzili do projektu „z pewną taką nieśmiałością”. Janusz zaryzykował, zajął się dystrybucją. I nieoczekiwanie Pan Bóg pobłogosławił w sposób niewyobrażalny. Album „A gu gu” sprzedał się w ilości dziewięciuset tysięcy egzemplarzy i zdobył aż 5 Fryderyków! Polska oszalała na punkcie śpiewających dzieciaków.
Na pielgrzymkach, w kościołach i przy ogniskach słychać było: „Taki gruby, taki chudy może świętym być”.
Dzieci dojrzewały. Wkrótce oznajmiły „Mamatata mam dwa lata”, potem krzyknęły: „Daj na zgodę”. – Ile osób zostało z pierwszego składu Arki? – Jest kilkoro dzieci, które śpiewały na pierwszej płycie. Wtedy te maluchy stały w pierwszym rzędzie, były najmłodsze. Dziś są najstarsze w zespole. Dwie piosenki śpiewa na przykład mała Różyczka. Doszły inne maluchy. Na przykład mój synek Bruno, który urodził się dokładnie wtedy, gdy kręciliśmy teledysk do piosenki „Sieje je”. Teraz śpiewa na całego – śmieje się Robert Friedrich.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marcin Jakimowicz