Wyniki wyborów wskazują, że zdecydowana większość Polaków pragnie radykalnych zmian i nie akceptuje dotychczasowych metod rządzenia.
Są one także donośnym sygnałem alarmowym. Pogłębiający się stan społecznej apatii oraz zobojętnienia wobec spraw publicznych, a także rozczarowanie stylem uprawiania polityki przyniosły rekordowo niską frekwencję. Może to spowodować, że politycy przejmujący obecnie odpowiedzialność za losy państwa staną przed wyjątkowo trudnym zadaniem odzyskania społecznego zaufania. Pierwszy egzamin będą zdawać, przystępując do rozmów o tworzeniu nowego rządu oraz precyzując jego najważniejsze priorytety. Obszar manewru nie jest wielki. Ogranicza go stan finansów państwa, a także konieczność niezbędnych reform, sprzyjających inicjatywie i przedsiębiorczości.
Jeśli w trakcie tworzenia rządu politykom Prawa i Sprawiedliwości oraz Platformy Obywatelskiej uda się uniknąć sporów i awantur, na starcie zdobędą sobie zaufanie społeczne. Jeśli zawiodą, wejdą na drogę, która zaprowadzić ich może do miejsca, gdzie po okresie rządzenia znalazły się już inne formacje. Zostaną zmiecione ze sceny politycznej, jak AWS czy Unia Wolności, albo istnieć będą dalej, jak SLD czy PSL, jednak wyłącznie w roli statystów.
Niedobrze się stało, że wybory parlamentarne odbywały się w cieniu wyborów prezydenckich. Ponieważ liderzy obu zwycięskich ugrupowań nadal toczyć będą pojedynek o najwyższy urząd w państwie, na wynik ostatecznych negocjacji w sprawie koalicji rządzącej będziemy musieli poczekać do rozstrzygnięcia pojedynku prezydenckiego. Warto przypomnieć, że od wielu miesięcy opozycja sugerowała prezydentowi Kwaśniewskiemu oraz marszałkowi Cimoszewiczowi inne ułożenie kalendarza. Wybory parlamentarne mogły być pierwszą turą wyborów prezydenckich. Kierując się interesem partyjnym lewicy, zafundowano nam jednak serial wyborczy, którego ostateczny rezultat znany będzie dopiero w październiku.
Zarówno PiS, jak i PO zakładały, że w centrum działań legislacyjnych nowego parlamentu stanie kwestia zmiany konstytucji. Jej celem miało być m.in. wzmocnienie kompetencji władzy wykonawczej oraz istotne korekty całego ustroju państwa. Wynik wyborów zdaje się bardzo utrudniać realizację tych planów.
Sądzę, że wyborcy, którzy zadecydowali o wyłonieniu obecnej koalicji rządzącej, będą cierpliwi, oczekując pierwszych zmian na lepsze. Stan kraju po wyjątkowo nieudolnych rządach lewicy jest dramatyczny. Zachwiana przede wszystkim została wiara obywateli w państwo, co jest podstawą każdej demokracji. Jej przywrócenie jest więc warunkiem nie-odzownym dla wszelkich dalszych reform. Jednego jednak wszyscy żądać będą od polityków natychmiast – osobistej uczciwości oraz zerwania z wszelkimi korupcyjnymi układami. Błędy, nie najlepsze decyzje personalne będą im być może wybaczone. To pewien margines działań politycznych, którego trudno uniknąć. Nie będzie jednak pobłażania dla jakichkolwiek przejawów łamania prawa czy tolerowania powiązań korupcyjnych.
Pewną nadzieję upatruję w tym, że na czele kraju staną politycy doświadczeni, wiarygodni, którzy swą działalnością publiczną wielokrotnie udowadniali, że potrafią być wierni głoszonym przez siebie zasadom. Mają także niezbędny kredyt społecznego zaufania, aby tworzyć nową jakość naszego życia publicznego. Jeżeli to im się powiedzie, można oczekiwać, że także frekwencja w przyszłych wyborach będzie lepsza.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Grajewski