Z tej biednej ziemi, z tej łez doliny... – zagrzmiał w Warszawie przed 25 laty chór kleryków. Ich głosu słuchało 10 milionów ludzi, skupionych przy radioodbiornikach. W oczach obłożnie chorych błyszczały łzy. Po 31 latach przerwy zaczęła się pierwsza w Polsce transmisja Mszy św.
Komuniści wyrzucili Mszę z radia już w 1949 roku. Wierzyli, że słowa: „Pan z wami!”, „I z duchem twoim!” już nigdy nie popłyną w eter nad Polską. A tu nagle taki cios! Do przywrócenia Mszy świętej radiowej zmusili komunistów robotnicy. W Stoczni Gdańskiej władze musiały podpisać 21 robotniczych postulatów. Wśród nich był ten zabójczy dla komunistycznego systemu postulat trzeci. Czyli żądanie „wolności słowa, druku i publikacji”. Robotnicy dodali w nim też słowa: „oraz udostępnić środki masowego przekazu dla przedstawicieli wszystkich wyznań”. No i stało się. Nie minął nawet miesiąc, a w warszawskim kościele Świętego Krzyża zaczęła się transmisja niedzielnej Mszy świętej. Dzisiaj przypada 25-lecie tego wydarzenia.
Masia trzyma miejsce
Transmitować Mszę radiowcy zaczęli już przed wojną. Co tydzień montowali swoje mikrofony w innym warszawskim kościele. Już wtedy często wybierali kościół Świętego Krzyża. Mówili, że ma świetną akustykę. Pierwszą przerwę w nadawaniu spowodowali hitlerowcy w czasie wojny, a drugą komuniści w 1949 roku. Jednak pracownicy Polskiego Radia nie pogodzili się z tym. – Kiedy w 1975 roku przyjmowałem się do pracy w radiu, to w Programie II w niedzielę od 8.00 do 8.30 był w ramówce koncert organowy – wspomina Tadeusz Fredro-Boniecki, emerytowany radiowiec. – I wie pan, dlaczego? Moja poprzedniczka, redaktor Maria Rosa-Krzyżanowska, zwana przez nas Masią, poinformowała mnie, że ten koncert musi być w ramówce... bo trzymamy miejsce dla Mszy. Czekamy, aż wróci do radia. W PRL-u nie wszystko było szambem, bo na różnych stanowiskach pracowali tacy uczciwi ludzie. Kierownictwo radia niekoniecznie musiało o wiedzieć o tej motywacji, wystarczyło, że pamiętali o niej kolejni radiowcy układający ramówkę – dodaje.
Miejsce przygotowane przez panią Masię i jej kolegów przydało się. Z początku Mszę transmitował właśnie Program II na falach średnich. – Dlatego docierała też poza granice Polski. Kiedyś nawet interweniowały z tego powodu władze sowieckie – mówi ksiądz Marek Białkowski ze zgromadzenia Misjonarzy św. Wincentego ŕ Paulo, proboszcz parafii Świętego Krzyża.
Radio na ołtarzu
Pod koniec istnienia komunizmu, w końcu grudnia 1987 roku, na Białorusi sowieckie władze zamknęły w areszcie księdza z Baranowicz. Jakie przestępstwo popełnił? Poważne: spowiadał niepełnoletnich. To było sprzeczne z radzieckim prawem.
O zdarzeniu tym opowiada ojciec Jacek Salij, który od 21 lat działa w redakcji radiowej Mszy świętej. – Chociaż ksiądz był w więzieniu, wierni w kolejne niedziele przychodzili na Sumę, kładli radio na ołtarzu i normalnie uczestniczyli we Mszy. Śpiewali pieśni razem z ludem warszawskim z kościoła Świętego Krzyża, odpowiadali na wezwania celebransa, wstawali na Ewangelię, klękali na Podniesienie. Tylko Komunii Świętej nie mieli – relacjonuje.
Wiadomość o radiu stojącym na ołtarzu roznosiła się po całej okolicy. W kolejne niedziele do kościoła zaczęło ściągać coraz więcej ludzi. Zapanowała niezwykła atmosfera. – Władze doszły do wniosku, że jedynym sposobem wyciszenia tej sytuacji będzie wypuszczenie księdza na wolność... – wspomina ojciec Salij.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Przemysław Kucharczak