Na największym polskim festiwalu muzyki chrześcijan tłumy młodych ludzi przywitała świetna muzykai straszliwy upał.
Kto chce iść do nieba? – pyta ze sceny Robert Friedrich. Las rąk. – A kto chce iść do nieba dzisiaj? Większość rąk chowa się. Dzieci z Arki Noego śmieją się. Wszystkie oczy wpatrzone są w małego brzdąca z plastikową gitarką. Stoi na scenie i udaje, że gra. Przepraszam, gra, oczywiście, że gra. Uderza w struny, tupiąc nóżką. Kto to? – pyta długowłosy chłopak w koszulce Armii.
– Julek, syn perkusisty Acid Drinkers, Ślimaka. Za maluchem jego starsi koledzy i koleżanki. Arka Noego świętuje urodziny. Pierwszą piosenkę „Nie boję się” nagrała dokładnie pięć lat temu. Jej refren śpiewają dzieci pod sceną. Najmniejsze siedzą na ramionach swoich zmordowanych, spoconych i poklejonych watą cukrową ojców. Na pocieszenie tatusiowie otrzymują płynącą ze sceny dewizę życiową, że „mama to nie jest to samo co tato”. Balonik, który wymknął się jakiemuś maluchowi z rączki, niemrawo ucieka do nieba. Żadnego wiatru. Upał.
Jeszcze goręcej robi się, gdy na scenie pojawia się Pneuma. Przed dwoma tygodniami napisałem w zapowiedzi festiwalu „Będzie bardzo, bardzo ciężko. Nieprzyzwyczajeni będą prze-chodzić na drugą stronę ulicy”. Miałem rację. Dzieci i starsi wycofali się nad Wisłę. Zespół z Trójmiasta to jedna z najcięższych kapel w Polsce. Z płyty na płytę grają ostrzej. Z powodzeniem mogliby zagrać na katowickiej Metalmanii. Gdyby ich ktoś zaprosił. Ale nie zaprosi. Dlaczego? Śpiewają o Bogu.
Lider grupy Kuba woła ze sceny: „Moi koledzy po fachu zazwyczaj mówią: rozpętajcie pod sceną piekło. Ja raczej powiem: rozpętajcie tutaj niebo”. Młodzi wiedzą, o co chodzi. Są spoceni, zakurzeni, ale szczęśliwi. Gdy muzycy zaczynają ze sceny modlitwę, wznoszą ręce. Tłum faluje, gdy na scenie szaleje szwedzka grupa Mammuth. Znów drapieżnym riffom gitar towarzyszy modlitwa. O dziwo, sędziwe mury krzyżackiego zamku, w którym odbywa się festiwal, nie pękają. Jednak dobry budulec to podstawa. Zmęczony tłum łapie oddech, gdy na scenę wychodzi czterech ubranych na biało mężczyzn. To A4, francuski kwartet gospel. Śpiewają a cappella, a ich czyste, pełne harmonii głosy słychać po drugiej stronie oświetlonej latarniami Wisły. Noc.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marcin Jakimowicz