Kiedy trzy lata temu dowiedziała się o ciężkiej chorobie, załamała się. Przez rok nie wydała z siebie dźwięku. Teraz wraca na scenę.
Zofia Kilanowicz, utytułowana śpiewaczka, przez znawców uważana za najwybitniejszy polski sopran młodego pokolenia, wystąpiła 20 lutego w Filharmonii Narodowej w Warszawie. Nie byłoby w tym nic wyjątkowego, gdyby nie to, że wspaniała artystka cierpi na ciężką chorobę. – Organizatorzy koncertu postanowili nagłośnić fakt mojej choroby, by przyciągnąć tych, którzy cierpią na to samo co ja. Chcę wszystkim chorym pokazać, że mając stwardnienie rozsiane, można prowadzić normalne życie – mówi Zofia Kilanowicz.
Przerwa w życiorysie
– Kiedy w 2005 roku poznałam diagnozę, przeżyłam szok. Zamknęłam się w sobie. Przez rok nie wydałam z siebie dźwięku. Przerwa w życiorysie – wspomina artystka. A potem były trzy długie trudne lata walki. Choroba odebrała jej wiele, ale nie pozbawiła woli, wewnętrznej siły, wiary i radości. Odkąd wróciła na scenę, śpiewa, siedząc. Nie jest w stanie ustać na nogach dłużej niż 15 minut. – Dawniej śpiewałam w tak wielu pozycjach, z głową wiszącą w dół, na leżąco, ponad głowami widzów, że i na siedząco śpiewać mogę. Da się? – Oczywiście że się da! – śmieje się pani Zofia.
Muzyczna rzecz o bólu
Tego wieczoru w sali Filharmonii Narodowej rozbrzmiała III Symfonia Henryka Mikołaja Góreckiego, zwana Symfonią pieśni żałosnych. Pierwszą propozycję wykonania partii solowej w III Symfonii Kilanowicz dostała piętnaście lat temu. – Na początku nie mogłam nauczyć się słów na pamięć – opowiada artystka. – Cały czas zastanawiałam się, jak ja to zaśpiewam – dodaje. Problemem, wydawało się nie do przejścia, był niezwykle poruszający tekst trzech pieśni, które składają się na utwór. Jest to – jak pisał krytyk muzyczny Tomasz Cyz w miesięczniku „W drodze” – „muzyczna rzecz o bólu w trzech obrazach: matki patrzącej na śmierć syna (do słów „Lamentu świętokrzyskiego”); córki wyczekującej matczynego pocieszenia (tekst zaczerpnięty z więziennego napisu w gestapowskiej katowni w Zakopanem, wydrapanego przez 18-letnią Wandę Błażusiakową: „Mamo, nie płacz, nie. Niebios Przeczysta Królowo, Ty zawsze wspieraj mnie. Zdrowaś Mario, Łaski Pełna”) i matki szukającej straconego syna (słowa i melodia opolskiej pieśni „Kajze mi się podzioł mój synocek miły”).
Symfonia Góreckiego jest utworem wzruszającym. Na początku lat 90. podbiła na Zachodzie… listy przebojów, utrzymując się przez długi czas w pierwszej dziesiątce brytyjskich i amerykańskich zestawień. Po premierze radiowej w Wielkiej Brytanii rozdzwoniły się telefony od słuchaczy, którzy domagali się jej powtórzenia.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Artur Bazak