Janusz Kochanowski sprawuje urząd Rzecznika Praw Obywatelskich w zupełnie innym stylu niż poprzednicy.
Ta kandydatura jest przejawem politycznej hucpy ze strony Prawa i Sprawiedliwości! – krzyczała Katarzyna Piekarska z SLD. – Panie marszałku, przejdzie pan do annałów jako marszałek tego Sejmu, który wybierał w nocy najważniejszy urząd dla praw i wolności obywatelskich! – wtórował jej klubowy kolega Ryszard Kalisz. Takie emocje towarzyszyły dokładnie dwa lata temu wyborowi Janusza Kochanowskiego na Rzecznika Praw Obywatelskich. Czy można dziś powiedzieć, że sprawdził się jako obrońca praw wszystkich obywateli? Czy jest bezstronny? Kim jest człowiek, o którym słyszymy ostatnio coraz częściej – w kontekście m.in. konwencji bioetycznej, ustawy antyaborcyjnej i… filiżanki Rosenthala?
Za karą śmierci
Studentom prawa Uniwersytetu Warszawskiego, gdzie wykłada z krótką przerwą od połowy lat 60., dał się poznać jako zwolennik kary śmierci. Jedyny w swojej katedrze. Ale jako RPO zastrzegł, że nie będzie eksponować tego poglądu. Marek Lasocki poznał Kochanowskiego właśnie podczas studiów. – Chodziłem do niego na zajęcia z przedmiotu o nazwie: sens kary kryminalnej – opowiada Lasocki. – Zawsze miał mnóstwo słuchaczy, bo prowadził je w bardzo ciekawej formie. To był dwugłos z Michałem Królikowskim. Dr Kochanowski prezentował konserwatywny punkt widzenia, jego partner – przedstawiał poglądy abolicjonistów. Na zajęciach gościły znane osoby: Krzysztof Piesiewicz czy Sławomir Sikora – pierwowzór bohatera filmu „Dług”. Ponieważ Lasocki był aktywnym studentem, wykładowca zaproponował mu stanowisko sekretarza w kierowanej przez siebie fundacji „Ius et Lex”, promującej rozwój polskiego prawa. Podczas cotygodniowych spotkań miał okazję lepiej poznać obecnego rzecznika. – Ma charyzmę, potrafi zjednać sobie ludzi. Wiele zyskuje otwartością, dowcipem, choć bywa też bardzo zasadniczy, co czasem utrudnia relacje. Kiedy ma wyrobione zdanie na jakiś temat, trudno z nim dyskutować – twierdzi Lasocki.
Spoza układów
– Styl rzecznika najlepiej chyba widać w dokumentach kierowanych przez niego do różnych osób i urzędów – zauważa Jakub Romelczyk, którego Kochanowski również dostrzegł jako studenta i mianował później swoim asystentem. – To nie są już formalne, sztampowe pisma, ale bardzo uprzejme listy. Widać tu wpływ doświadczenia brytyjskiego: rzecznik przez pięć lat był konsulem generalnym w Londynie.
– To człowiek „starej daty”, ale w dobrym znaczeniu tego słowa – twierdzi Michał Szułdrzyński, redaktor naczelny „Nowego Państwa”, który na początku kadencji rzecznika należał do ścisłego grona jego doradców. – Mam na myśli także takie szczegóły, jak elegancki ubiór czy sposób wysławiania się. Poza tym jest osobą bezkompromisową, nienależącą do żadnych układów. Odmiennego zdania jest Janina Paradowska, która na łamach „Polityki” zarzuca Kochanowskiemu, że reprezentuje interesy prawej strony sceny politycznej. Dowodem ma być m.in. zażądanie przez niego akt śledztwa w sprawie umorzenia postępowania dotyczącego tzw. grupy trzymającej władzę. „Umorzenie śledztwa to cios w raport Zbigniewa Ziobry, a przecież wiadomo, że dr Kochanowski był bliskim współpracownikiem byłego ministra w sprawie zastosowania kodeksów karnych, bo w ogóle jest zwolennikiem ostrego karania. Niejednokrotnie występowali wspólnie na konferencjach prasowych” – pisze dziennikarka. – To właśnie rzecznik krytykował min. Ziobrę, a nawet wdał się z nim w ostry spór na temat przewlekłych aresztowań – odpiera te zarzuty Szułdrzyński. – Był też pierwszą osobą, która zażądała wyjaśnień w sprawie śmierci Barbary Blidy. Jest niezależny i dlatego przez rozmaite środowiska nielubiany, bo każde z nich odbiera to jako wsparcie dla przeciwnika.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Szymon Babuchowski