Hiszpańscy biskupi, pamiętający krytykę, jaka kiedyś dotknęła Kościół za wspieranie dyktatury gen. Franco, obawiają się publicznych wystąpień, które mogłyby być uznane za polityczne.
Korzystając z tej bierności biskupów, lewicy udało się stworzyć wrażenie, że wartości, których broni Kościół, są przestarzałe, nieodpowiadające potrzebom współczesnego człowieka. Poglądy lewicowe stały się oznaką nowoczesności. A jednak teraz, sprowokowani radykalizmem premiera Zapatero, hiszpańscy biskupi zorganizowali wspólnie manifestację w obronie rodziny. Nie było to łatwe.
Trzeba było zapewnić dojazd i zakwaterowanie setkom tysięcy ludzi, a także zgrać wszystko ze Stolicą Apostolską, by wystąpienie Benedykta XVI mogło być kulminacyjnym momentem demonstracji. Efekty są jednak nadspodziewane. Okazało się, że podobnie jak biskupi myśli bardzo wielu Hiszpanów, również młodych. W Polsce nie mamy Zapatero.
Premierzy z SLD nawet nie zbliżali się do jego radykalizmu. Może dlatego polscy biskupi tak rzadko czują potrzebę wspólnego działania w ważnych sprawach. Czasem wyraźnie słychać tylko głos o. Rydzyka. Przeciwnicy Kościoła na tym korzystają. Stopniowo budują obraz katolików jako ludzi o poglądach nienowoczesnych, „zacofanych”, wrogich wobec innych, zamkniętych na wpływy współczesnego świata, nazywanych złośliwie „moherem”. Wielu młodych ludzi tak postrzega Kościół. Potrzeba „polskiego Zapatero”, żeby to zmienić?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Leszek Śliwa