Nazywa się Klemens Murańka. Ma trzynaście lat, niewiele ponad półtora metra wzrostu i… nadzieje na wielką przyszłość.
Klemens, zwany przez rodzinę i przyjaciół Klimkiem, od kilku lat jest nadzieją polskich skoków narciarskich. Już jako niespełna dziesięciolatek skoczył na Wielkiej Krokwi w Zakopanem 135,5 metra, tylko 4,5 metra mniej od rekordu skoczni. W 2007 r. rywalizował jak równy z równymi z krajową czołówką seniorów. W październiku na igelicie zdobył brązowy medal Letnich Mistrzostw Polski, a 26 grudnia wywalczył na śniegu wicemistrzostwo kraju. – To nie jest przypadek. Klimek ma już dobrze opanowaną technikę skoków – zapewnia Grzegorz Mikuła, sekretarz generalny Polskiego Związku Narciarskiego.
Cudowne dziecko?
Klimek jest z uwagą obserwowany przez trenerów kadry narodowej. W styczniu będzie reprezentował Polskę w Zawodach Pucharu Kontynentalnego. Jest duża szansa, że potem zadebiutuje w zakopiańskim konkursie Pucharu Świata. Gdyby do tego doszło, byłby najmłodszym debiutantem w tej imprezie. Klimek już teraz jest prawie gwiazdą. To bodaj jedyny w Polsce trzynastolatek, który ma już swojego sponsora. Ma także własną stronę internetową, na której aż roi się od entuzjastycznych wpisów fanów i fanek, kreujących Klimka na bohatera narodowego. – Klimek nie bardzo jeszcze wie, jak sobie poradzić w tej sytuacji. Ogromne oczekiwania rodziców, coraz większa popularność... Zawsze namawiam dziennikarzy, żeby jak najmniej go nękali wywiadami – komentuje Grzegorz Mikuła.
On się jeszcze bawi
Czy Murańka będzie za kilka lat wielkim mistrzem? Specjaliści twierdzą, że zdecydowanie za wcześnie na jakiekolwiek prognozy. – Przestrzegam przed zbyt szybkim kreowaniem Klimka na gwiazdora. On teraz zaczyna bardzo szybko rosnąć, zobaczymy, jak to wpłynie na jego skoki. Poza tym wielką niewiadomą jest psychika tego chłopca. On w tej chwili właściwie cały czas się bawi. Zabawą są dla niego treningi, starty w zawodach. Nie odczuwa jeszcze odpowiedzialności za wynik, stresu, który towarzyszy dorosłym zawodnikom – mówi Grzegorz Mikuła. – Będziemy ostrożnie wprowadzać go do wielkiego sportu. Najpierw Puchar Kontynentalny, a dopiero potem ewentualnie Puchar Świata.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Leszek Śliwa