To najdziwniejszy parlament na świecie. Wieża Babel podczas obrad i wielonarodowe partie. Roku potrzeba na orientację we wszystkich korytarzach i 200 mln euro rocznie tylko na przeprowadzki z Brukseli do Strasburga i z powrotem. Jak działa Parlament Europejski?
Wydostać się stąd, to jest dopiero wyprawa… Zupełnie niepraktyczne. Jakby nie można było wszystkiego zorganizować w samej Brukseli – narzekali dziennikarze po 4-dniowej sesji plenarnej Parlamentu Europejskiego w Strasburgu. – Wie pan – mówi mi dziennikarz telewizyjny – rozmawiałem z jednym z szefów załogi obsługującej Parlament. Zapytałem go, jak to jest z tymi dwiema siedzibami. Przecież wszyscy wiedzą, że to absurdalne, kosztowne itd. A on na to wyciąga komórkę, szuka jakiegoś numeru i mówi: proszę zadzwonić do Chiraca i jego zapytać – śmiejemy się razem z tego wiele mówiącego obrazka.
Można poprzestać na narzekaniu, że Unia Europejska i jej instytucje to mnożenie biurokracji. I że Parlament Europejski to miejsce z ciepłymi posadkami dla tych, którzy w kraju są już na politycznej emeryturze i rencie (nierzadko to prawda). My spróbowaliśmy przebić się przez gąszcz korytarzy, sale obrad i konferencji. I z bliska zobaczyliśmy, jak demokratycznie można przegłosować zarówno największe euroabsurdy, jak i przełomowe dla kontynentu projekty.
Parlament na kółkach
Nie ma piękniejszego języka niż francuski, a Francja, zaraz za Polską, jest dla mnie bezkonkurencyjna w budzeniu pozytywnych uczuć. Chociażby z tego powodu jestem w stanie wybaczyć prezydentowi Chiracowi, że uparł się, aby główną siedzibą Parlamentu Europejskiego był Strasburg. Kulturalna stolica Alzacji, regionu, w którym spotyka się tradycja niemiecka z francuską, była idealnym miejscem-symbolem pojednania niedawnych wrogów, które leżało u podstaw integracji europejskiej.
Wjeżdżamy do miasta. Napis le carrefour de l’Europe – skrzyżowanie Europy – uspokaja, że jednak nie pomyliliśmy autobusów.
Nazwa Strasburg, czyli „miasto dróg”, oznaczała dawniej przecinanie się w tym miejscu wielu szlaków komunikacyjnych. Dzisiaj przecinają się, a czasem ścierają różne wizje Europy. Co miesiąc zjeżdżają się tutaj parlamentarzyści z 27 krajów Unii. Przeprowadzki z Brukseli do Strasburga i z powrotem to jedno z większych unijnych dziwactw. Dwa dni w miesiącu PE obraduje w Brukseli. Tam posłowie pracują też w komisjach parlamentarnych (2 tygodnie w miesiącu) oraz w swoich grupach politycznych (1 tydzień).
A co miesiąc do Strasburga jedzie sznur ciężarówek, żeby na czas 4-dniowej sesji we Francji każdy poseł miał swoją dokumentację. – Szacuje się, że rocznie koszty takiej operacji wynoszą około 200 mln euro – mówi Jacek Safuta, dyrektor Biura Informacyjnego PE w Polsce. A jeszcze jest trzecie miejsce pracy – Luksemburg, gdzie mieści się Sekretariat PE. – Pojawiają się takie pomysły, żeby wszystko przenieść do Brukseli, a ten gmach zagospodarować jako uniwersytet lub jakiś instytut europejski – mówi Katarzyna Klaus, asystentka Jerzego Buzka. – Ale Francuzi raczej się nie zgodzą.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jacek Dziedzina