Przegraliśmy. Do przegłosowania wzmocnienia ochrony życia poczętego w konstytucji zabrakło 27 głosów.
Posłowie najpierw odrzucili poprawkę LPR o prawnej ochronie życia od poczęcia do naturalnej śmierci. Poparło ją tylko 59 posłów PiS, a ponad połowa klubu PiS wstrzymała od głosu. Później głosowano tzw. poprawki prezydenckie. Poprawki napisane tak fatalnie pod względem prawnym, że mogłyby zaszkodzić ochronie życia, zamiast ją wzmocnić. One też przepadły.
27 głosów
Szanse na przyjęcie miała za to „poprawka komisji”, czyli zmiana artykułu 30 konstytucji. Mówiła ona, że człowiek ma niezbywalną godność od chwili poczęcia. Do jej przyjęcia zabrakło zaledwie 27 głosów. Wystarczyłoby, żeby „za” zagłosowało choćby połowa z posłów, którzy wstrzymali się od głosu. Było ich 53. Od razu pojawiły się głosy, że chrześcijanie, którzy chcieli tej zmiany, niepotrzebnie poparli tę awanturę. Mam na tę sprawę przeciwny pogląd. Święty Paweł pisał w Drugim Liście do Tymoteusza: „nastawaj w porę, nie w porę”. Tym razem „nastawanie” za prawną ochroną życia okazało się nie w porę. Jednak „nastając” na posłów w tej sprawie postąpiliśmy słusznie. Mimo że ponieśliśmy porażkę.
Dzięki debacie, która się toczyła, w świat poszły nasze argumenty, że nienarodzone dziecko jest człowiekiem. Usłyszała o tym cała Europa. Zachodni Europejczycy dziwią się, że większość Polaków uważa aborcję za barbarzyństwo. I dobrze, ktoś powinien im o tym przypominać. Gdybyśmy milczeli, moralność oparta na prawie naturalnym byłaby z czasem coraz mocniej ograniczana, a w końcu zanikłaby, jak w życiu publicznym wielu krajów Zachodu. Także wielu Polakom udało się przypomnieć nauczanie Jana Pawła II – bo niektórzy chcieliby wspominać tylko jego wypowiedzi o kremówkach. Gdy Papież domagał się prawa do urodzenia dla każdego człowieka, był niezwykle stanowczy. Prawie pół miliona rodaków podpisało list do Marszałka Sejmu z prośbą o konstytucyjne wzmocnienie ochrony życia. Takiej postawy Polaków politycy nie mogą lekceważyć. Trudno sobie wyobrazić, żeby w najbliższej przyszłości któraś z partii (za wyjątkiem lewicy) wpisała do programu zliberalizowanie ustawy aborcyjnej.
Podziękuj posłowi
Może udałoby się przekonać tych 27 posłów z Platformy Obywatelskiej i Samoobrony, których zabrakło, gdyby nie postawa części PiS. Kiedy w zeszłym roku w sejmie odbywało się pierwsze czytanie projektu, aż 72 procent posłów opowiedziało się za skierowaniem go do dalszych prac w komisji. To więcej niż wymagane dwie trzecie. Wtedy w parlamencie była odpowiednia większość. Potem ta większość stopniała. Gdy marszałek Marek Jurek próbował zmontować potrzebną większość w rozmowach z innymi klubami, kłody pod nogi rzucali mu... koledzy z własnej partii. Premier Jarosław Kaczyński sugerował, że nie wierzy w powodzenie sprawy, a jego przyboczni wprost sabotowali działania Marka Jurka. Szef klubu PiS Marek Kuchciński próbował opóźniać prace komisji nadzwyczajnej pracującej nad zmianami. Sceptyczne wypowiedzi płynęły zwłaszcza z Kancelarii Prezydenta. Nawet żona prezydenta zechciała poinformować media, że zmienianie konstytucji jest bez sensu.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Przemysław Kucharczak