Jesteśmy świadkami poważnego kryzysu zaufania do elit politycznych. Opozycja, moim zdaniem niesłusznie, zarzuca rządzącym korupcję polityczną. Atmosferę podgrzewają często media. Jeżeli politykom zabraknie woli porozumienia, możemy zmarnować wiele szans.
Emisja w TVN taśm z rozmowami posłanki Renaty Beger z ministrami z Kancelarii Premiera – Adamem Lipińskim oraz Wojciechem Mojzesowiczem spowodowała polityczne trzęsienie ziemi. Po to zresztą rozmowy zostały zarejestrowane i zaprezentowane. Oceniając całą sytuację, nie można zapominać o kontekście, w jakim się odbywały. Rozpadła się koalicja z Lepperem i rząd premiera Kaczyńskiego zmuszony jest szukać nowej większości parlamentarnej.
Jakbyśmy tego nie ocenili, zabieg tworzenia koalicji parlamentarnej w części jest także rozmową o ważnych stanowiskach w administracji państwowej. Niestety, styl prowadzenia negocjacji, zwłaszcza przez min. Mojzesowicza, w żaden sposób nie może być akceptowany. Była to demonstracja prymitywnego chamstwa, arogancji oraz traktowania służby publicznej jak prywatnego folwarku. Prawie co drugie słowo ministra było przekleństwem, wypowiadanym w obecności, bądź co bądź, kobiety. To, że pani poseł to zupełnie nie przeszkadzało, też ma swoje znaczenie.
Skutki incydentu, także w dłuższej perspektywie, będą fatalne. Taśmy Beger u wielu Polaków utrwalą bowiem przekonanie, że polityka jest zajęciem z gruntu brudnym, którego głównym celem jest „walka o stołki”. Nie zmienia to jednak faktu, że rozmowy o zmianie barw klubowych posłanki Beger trudno nazwać korupcją. Była to prowadzona w fatalnym stylu gra polityczna. Znając kulisy niektórych negocjacji parlamentarnych, nie mam złudzeń, że w podobny sposób rozmawiali niegdyś także działacze opozycji. Politycy PiS wpisali się w niechlubny schemat budowania większości poprzez wyciąganie posłów z opozycji. Nie sądzę jednak, aby można było twierdzić, że mieliśmy do czynienia z działaniami przestępczymi. Bezpodstawne są więc żądania dymisji rządu, który i tak będzie miał dość problemów ze zbudowaniem parlamentarnego zaplecza.
Rozmowy sprowokowane
Premier Kaczyński i PiS z pewnością nie docenili siły i przebiegłości Andrzeja Leppera oraz jego ciemnego zaplecza. Uznali, że wystarczy odsunąć go z rządowej posady oraz wyciągnąć z jego klubu kilku posłów i dogadać się z PSL, aby zapewnić sobie większość. Popełnili błąd lekceważenia przeciwnika, który długo będzie się na nich mścił. Plan zemsty był wyrafinowany i wieloetapowy. Beger najpierw sprowokowała rozmowy z PiS-em, a później swymi publicznymi wypowiedziami uwiarygodniła ten plan.
Jego zwieńczeniem było zaproszenie do pokoju poselskiego, gdzie na ministrów czekały już kamery TVN. Beger stawiała w rozmowie prowokacyjne żądania. Niestety, podjęta została o nich dyskusja. Jest oczywiste, że premier Kaczyński odmówił spełnienia postulatów posłanki Samoobrony. Jednak prowadzenie negocjacji w takim stylu było kompromitujące. Trudno także zaakceptować projekt budowy sejmowej większości, opartej na ludziach skazanych przez sądy za przestępstwa pospolite. Tym bardziej nie powinni tego czynić politycy, którzy wygrali wybory pod hasłami naprawy moralnej oraz obiecywali odrzucenie dotychczasowego stylu uprawiania polityki. Dobrze, że premier Kaczyński zdobył się w końcu na kilka słów, właściwie oceniających całą sytuację. Na wiecu w Stoczni Gdańskiej poszedł dalej. Zadeklarował, że z „ludźmi o marnej reputacji” rozmowy już nigdy nie będą prowadzone.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Grajewski