Ulica wielkiego miasta. Ludzie pędzą, oglądają wystawy. Tylko Robert stanął jak wryty. – Tego budynku wczoraj nie było – pokazuje ogromną kamienicę – zbudował go dziś rano szatan. Specjalnie, żeby zrobić mi na złość.
Schizofrenia. Najczęstsza ciężka choroba psychiczna. Dotyka aż 400 tysięcy Polaków, cierpi na nią jedna na 100 osób. Jest bardzo demokratyczna: dotyka i profesorów uniwersytetu, i kloszardów. Występuje na całym świecie, bez względu na płeć, rasę i religię. Choruje na nią aż 50 milionów ludzi.
W samych Stanach Zjednoczonych cierpią na nią 2 miliony Amerykanów, a każdego roku notuje się ponad 100 tys. nowych przypadków zachorowań. W Wielkiej Brytanii każdego roku schizofrenię rozpoznaje się u 7500 pacjentów.
Codziennie na polskich oddziałach psychiatrycznych przebywa około 8770 osób z rozpoznaniem tej choroby. Ponad 90 proc. pacjentów cierpiących na schizofrenię jest stanu wolnego, nie ma dzieci, a większość badanych (69,7 proc.) mieszka z rodzicami lub jednym z rodziców.
Atak schizofrenii może być jednorazowym epizodem, ale, niestety, najczęściej na jednym epizodzie się nie kończy. Około 30 procent pacjentów żyje ze schizofrenią długotrwałą, z częstymi nawrotami. Kolejne 30 procent ma nawroty co kilka lat. Co ważne, pomiędzy nawrotami choroby chorzy mogą funkcjonować normalnie.
Na cztery spusty
Od kiedy Robert zauważył, że na każdym kroku czyha na niego demon, spalił wszystkie książki, które nie miały imprimatur, wyrzucił do zsypu rockowe płyty. Na wszelki wypadek nie wychodzi z domu. Zamknął się na cztery spusty. Trafił do szpitala psychiatrycznego. Tam spotkał wielu młodych, cierpiących podobnie jak on. – Mam dopiero 23 lata, a czuję się jak staruszka. Jestem wykończona. Na szczęście tylko czasami zapadam w swój własny świat. Mogę już czytać i oglądać telewizję – opowiada załamana Ania.
Schizofrenia wywołuje w społeczeństwie spory lęk. Rozpoczyna się zazwyczaj gwałtownie, ale czasem czai się bardzo podstępnie. Najczęściej zapadają na nią ludzie młodzi, mężczyźni w wieku 15–24 lat i kobiety od 25 do 34 roku życia. Ma kilka odmian, najczęściej jednak schizofreników nękają urojenia, zaburzenia postrzegania, izolacja, apatia, brak inicjatywy. Składa się na nią tak wiele różnorodnych objawów, że nazywa się ją „chorobą królewską”. Udowodniono, że stosując nowoczesne leczenie i traktując pacjenta jak partnera, można znacznie złagodzić jej przebieg i umożliwić chorym dość dobre funkcjonowanie osobiste i społeczne.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marcin Jakimowicz