Mistrzostwa świata w Niemczech przypomniały kilka prawd o charakterze uniwersalnym.
Po pierwsze potwierdziły stałą hierarchię futbolowej elity. Nieodmiennie przynależą doń wyłącznie zespoły z Europy i Ameryki Łacińskiej, choć tym razem górą był zdecydowanie Stary Świat. Niezmierzony potencjał ludnościowy Azji i Afryki wciąż jeszcze nie przekłada się na sportową klasę. Nie wystarczy bowiem plejada samorodnych talentów (zwłaszcza Afryka dostarczała je od dawna w wielkiej obfitości). Na miażdżącą przewagę Europejczyków i Latynosów składa się z górą stuletnia praca kolejnych pokoleń, które stworzyły i ugruntowały całą cywilizację i kulturę (nie tylko stricte piłkarską), wspartą na bogatej tradycji, sile trwałych instytucji, profesjonalnej organizacji i dyscyplinie, zasilaną przez dokonania nauki i techniki.
Bohaterowie przed emeryturą
Po wtóre o sukcesie decydowały należycie wyważone proporcje między doświadczeniem i młodością. Taką mieszankę skomponowali Włosi, Francuzi, Niemcy, Portugalczycy i Argentyńczycy. Nadmiar bujnej młodości nie posłużył zbytnio Szwajcarom i Anglikom, a nawet Hiszpanom. Dla odmiany Brazylia zaufała sytym sławy weteranom, co zakończyło się fiaskiem. Ciekawe, iż rej wodzili gracze, niekiedy odsyłani już na emeryturę, jak np. Cannavaro (33 lata), Zidane (34), Thuram (34), Makelele (33), Vieira (30), Figo (34), Lehmann (37!).
Ten wykaz prowadzi nas do konkluzji trzeciej, takiej mianowicie, że były to mistrzostwa profesjonalistów. Że triumfy święciły te drużyny i ci zawodnicy, którzy swe obowiązki traktowali poważnie i odpowiedzialnie. Którzy swój talent poparli galerniczą pracą, bezgraniczną ambicją, wzorowym trybem życia, szacunkiem dla widzów. Którzy rozumieją, że na wielkie pieniądze trzeba harować w pocie czoła. Słowem – zawodowcy pełną gębą.
Amatorzy Janasa
Jakże odstawali od nich faktyczni – cóż z tego, że z formalnie profesjonalnym statusem – amatorzy. Amatorzy nie w szlachetnym, lecz pejoratywnym sensie. Taką właśnie amatorszczyzną wykazała się, niestety, polska ekipa, czyli zarówno sztab szkoleniowy z trenerem Janasem na czele, jak sami zawodnicy, z wyjątkiem Smolarka i może jeszcze dwóch, trzech innych. Fatalne przygotowanie pod każdym względem, od technicznego po kondycyjne, brak jakiejkolwiek myśli przewodniej, ubóstwo koncepcji taktycznych, niedojrzałość mentalna – oto jakie wrażenie dominowało. Tym wystraszonym mężczyznom o rozbieganych oczach brakowało sił już po pół godzinie, a przecież gra w piłkę to ich zawód i sposób utrzymania rodzin. Tymczasem przypominali grupę beztroskich turystów na jakiejś przypadkowej wycieczce.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz Wołek, publicysta, komentator sportowy