Po trzynastu latach obowiązywania polskiej ustawy chroniącej życie możemy być po ludzku z siebie dumni. Stanowimy przykład dla świata, że delegalizacja przerywania ciąży to nie tylko wymóg etyczny, lecz także cywilizacyjny.
Pięćdziesiąt lat temu, 27 kwietnia 1956 r., Sejm PRL uchwalił ustawę zezwalającą na praktycznie nieograniczone dokonywanie przerywania ciąży. Ustawa ta spowodowała unicestwienie ok. 20 milionów dzieci przed narodzeniem. W 1993 r. Polska – jako pierwszy kraj na świecie w warunkach demokracji – odrzuciła tę ustawę i wprowadziła prawo chroniące życie.
Hitler był pierwszy
Pierwszy raz w Polsce zalegalizowano aborcję w 1943 r. Zrobił to okupant hitlerowski (Verordnung z 9 marca 1943 r.), podczas gdy Niemkom za ten czyn groziła kara śmierci. Aborcja była dla Hitlera jedną z metod likwidacji „rasy podludzi”. Martin Borman, prawa ręka Hitlera, mówił: „płodność Słowian jest niepożądana. Niech używają prezerwatyw albo robią skrobanki – im więcej, tym lepiej”.
Hitlerowcy przyjęli ideologiczne kryterium ustalania, kto jest człowiekiem, a kto nim nie jest. W wyniku zastosowania tego kryterium odmówiono człowieczeństwa wszystkim członkom narodu żydowskiego, a w konsekwencji jako „nieludziom” odmówiono także prawa do życia. Temu samemu zabiegowi myślowemu zawdzięczamy legalność aborcji, kiedy to ideologia zastępuje medycynę i decyduje o tym, kto jest człowiekiem, a kto nim nie jest. Medycyna bowiem nie ma wątpliwości, że życie człowieka zaczyna się w momencie poczęcia. Po zakończeniu II wojny światowej przywrócono ustawodawstwo przedwojenne, chroniące życie poczętych dzieci. Po raz drugi zalegalizowano aborcję 27 kwietnia 1956 r. Ludzie wprowadzeni do Sejmu przez Stalina w 1952 r., jeszcze przed październikiem 1956 przegłosowali tę ustawę. Była ona zgodna z doktryną komunistyczną. Lenin pisał: „Domagać się bezwarunkowego zniesienia wszystkich ustaw ścigających sztuczne poronienia”. Pierwszym krajem świata, w którym zalegalizowano aborcję, był Związek Sowiecki (1920 r.).
Ustawa z 1956 r. zezwalała na praktycznie nieograniczoną aborcję – w tym z tzw. względów społecznych. W tamtych czasach niemożliwa była jakakolwiek dyskusja społeczna na temat skutków aborcji czy człowieczeństwa płodu. Cenzura blokowała nawet próby publikacji zdjęć człowieka przed narodzeniem. Państwo promowało przerywanie ciąży jako „zabieg” usuwający „galaretowatą masę”. Aborcja stała się dominującą „metodą planowania rodziny”.
Szokujące dane
Oficjalne dane o liczbie aborcji po wprowadzeniu ustawy są szokujące: 220 tys. w r. 1960, 148 tys. – w 1970, 132 tys. w 1980. Rzeczywista skala problemu była jeszcze większa. Zawsze istniało bowiem podziemie aborcyjne. Kobiety wolały anonimowość pokątnych aborcji, lekarze mieli dodatkowe, nieopodatkowane źródło dochodów. Marek Okólski (Zapobieganie i przerywanie ciąży w Polsce, Studia Demograficzne, nr 2/76/1984) szacował stosunek aborcji legalnych do nielegalnych na 1:4. Tak więc można stwierdzić, że ustawa z 1956 r. przyczyniła się do unicestwienia ok. 20 mln dzieci przed narodzeniem. Jest to najbardziej tragiczne żniwo tego prawa.
Trzeba jednak także dodać, że aborcja ma destrukcyjny wpływ na zdrowie kobiety oraz na przebieg jej kolejnych ciąż. Wspomnijmy tu choćby takie skutki jak: niepłodność, depresja, a w kolejnych ciążach wzrost ryzyka poronienia, porodu przedwczesnego, urodzenia dziecka z niską masą urodzeniową, ciąży pozamacicznej.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Katarzyna Urban, ekonomistka, członek zarządu Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia