– Rodzice mają niezaprzeczalne, święte prawo do wychowania swoich dzieci i powinni mieć wpływ także na program nauczania. Kiedy będziemy tworzyli nową podstawę programową czy wprowadzali zmiany, zapytamy o zdanie rodziców. Zdrowy rozsądek nakazuje mieć w rodzicach sprzymierzeńców.
Martwić należy się tym, że część rodziców zrzuca na szkołę obowiązek wychowawczy. Będziemy jednak przeciwstawiać się oddawaniu prowadzenia szkół instytucjom pozasamorządowym czy stowarzyszeniom, które miałyby wynaturzyć zadania szkoły, traktować je jako źródło zysku.
Zamykanie szkół to wciąż poważny problem, zwłaszcza na terenach wiejskich. Tam szkoła jest także ważnym ośrodkiem kulturotwórczym. Samorządy zwykle chcą więcej pieniędzy na edukację. Zwłaszcza w dużych miastach zwracają uwagę na większe potrzeby wynikające z tego, że młodzież z gmin podmiejskich uczy się w gimnazjach i liceach na ich terenie.
Bon edukacyjny to jedna z koncepcji, o której można dyskutować. Tylko że bon ma sens wtedy, gdy dzieci migrują, albo dla studentów, którzy wybierają sobie uczelnię w odległych ośrodkach. Jeżeli uczą się w swojej gminie, to po co im bon edukacyjny?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
mówi prof. Michał Seweryński, minister edukacji i nauki